Trudno dziś pogodzić się nawet z myślą, że można by żyć we współczesnym świecie bez apteki. Byłoby bardzo pożądanym gdybyśmy mogli z jej usług korzystać jak najrzadziej lub wcale. Stan zdrowia społeczeństwa uważany jest jednak za niezadawalający. Panuje dość powszechna opinia, że kolejne pokolenia są coraz słabsze pod względem zdrowotnym. Coraz częściej korzystamy z usług lekarzy i apteki. Ponieważ w 1993 r. mija 85 lat od powstania pierwszej apteki na Górnej Orawie, chcielibyśmy ocalić od zapomnienia godne odnotowania fakty, które były jeszcze możliwe do odtworzenia. Chcielibyśmy też przypomnieć ludzi, którzy dziś już prawie całkowicie zapomniani mają dla naszego regionu spore zasługi w ratowaniu zdrowia i życia ludzkiego.
Mgr Eugeniusz Stercuła — pierwszy właściciel apteki w Jabłonce
Pierwsza apteka w Jabłonce na Orawie rozpoczęła działalność w październiku 1908 r. Jej właścicielem a równocześnie założycielem był mgr Eugeniusz Stercuła rodem z Podwilka na Orawie. Ojciec Eugeniusza Karol był zamożnym gospodarzem. W Podwilku prowadził duże gospodarstwo rolne o powierzchni 22 ha. Matka Joanna z domu Frond pochodziła z okolic Makowa Podhalańskiego. Do dziś jeden ze „sznurów” pola w Podwilku nazywany jest styrcułowskim od nazwiska pierwszych właścicieli. Karol Stercuła był w Podwilku długoletnim sołtysem. W roku 1895 wybudował duży murowany dom rodzinny, który zachował się w dobrym stanie do dnia dzisiejszego i jest zamieszkiwany przez następne pokolenia Stercułów.
Eugeniusz Stercuła gimnazjum ukończył w Trstenej, a po studiach wyższych w Budapeszcie uzyskał tytuł magistra farmacji. Był dwukrotnie żonaty. Pierwsza żona Węgierka wkrótce po ślubie bezpotomnie zmarła. Druga też Węgierka pochodziła z rodziny ziemiańskiej, urodziła mu trzy córki.
Po uzyskaniu odpowiednich kwalifikacji Eugeniusz Stercuła pragnął otworzyć aptekę w Jabłonce. Wybór miejsca był trafny i nieprzypadkowy. Jabłonka ze względu na swe centralne i dogodne położenie była łatwo dostępna dla wszystkich mieszkańców wsi górnoorawskich. Niebagatelnym argumentem był też fakt, że najbliższa apteka dostępna dla ludzi tych okolic miała swą siedzibę w Trstenej. Znaczyło to, że po lekarstwa z takich wsi, jak: Podwilk, Zubrzyca Górna czy Lipnica Wielka i Mała trzeba się było wyprawiać pieszo lub furmanką ponad 20 km. Bardzo słuszny zamiar uruchomienia w Jabłonce apteki spotkał się, co zrozumiałe, ze sprzeciwem ówczesnego aptekarza w Trstenej, który potrafił skutecznie torpedować u władz węgierskich plany Eugeniusza Stercuły. Władze te odmawiały mu wydania koncesji, tłumacząc to faktem, że apteka w Trstenej rzekomo wystarczająco zaspokaja potrzeby ludności Górnej Orawy. Wtedy do akcji włącza się ojciec Eugeniusz Karol wnosząc odpowiednią prośbę do władz popartą tysiącami podpisów mieszkańców Górnej Orawy. Podpisy te zbierał najczęściej osobiście objeżdżając furmanką wsie górnoorawskie. Tym razem poskutkowało. 10 lutego 1908 r. Węgierskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wydało Eugeniuszowi Stercule, absolwentowi budapesztańskiego Uniwersytetu, koncesję na prowadzenie apteki w Jabłonce na Orawie, albo jak się wtedy mawiało na Górnych Węgrzech. W taki sposób ambicja i podrażniony honor mądrego sołtysa podwilczańskiego uratowały ambitne plany jego syna.
Apteka mgr Stercuły rozpoczęła swoją działalność 19 października 1908 r. Mieściła się w drewnianym budynku wynajmowanym od Marii Paś-Filipek, a położonym przy skrzyżowaniu głównych dróg. Poprzednio mieściła się tu karczma, a jeszcze wcześniej szkoła. Budynek, o którym mowa, znajdował się w tym samym miejscu, gdzie stoi dzisiejsza apteka. Został on odpowiednio przystosowany na aptekę i mieszkanie dla aptekarza. Było to duże udogodnienie dla miejscowej ludności. Eugeniusz Stercuła podejmował wszystkie możliwe starania aby nowootwarta apteka sprawnie funkcjonowała. Górna Orawa należała wtedy do Monarchii Austro-Węgierskiej. Ludzie żyli tu biednie, przyzwyczajeni do skromnych i trudnych warunków bytowania. Brak wygodnych dróg i połączeń komunikacyjnych utrudniał zaopatrywanie apteki w gotowe leki. Aptekarz zmuszony był wiele lekarstw sporządzać we własnym zakresie wykorzystując często dostępne zioła lecznicze i własne receptury.
Eugeniusz Stercuła oprócz pracy zawodowej pasjonował się też działalnością społeczno-narodową. Próbował też swoich sił w twórczości literackiej. Należał do pierwszych „budzicieli polskości” na Górnej Orawie. W kronice wsi Podwilk jest zapis, że „Eugeniusz Stercuła obywatel Podwilka, aptekarz w Jabłonce dołączył się w roku 1910 do wybitnych osobistości, profesorów, lekarzy i księży, którzy pracowali nad przyłączeniem Górnej Orawy do Polski”. Jego twórczość literacka zabarwiona satyrą i humorem cieszyła się powodzeniem u czytelników. Należał do współzałożycieli „Gazety Podhalańskiej”. Zamieszczał w niej cykl gawęd pt. „Gazda Hondras”. Był autorem wielu przyczynków etnograficznych. Należał do aktywnych członków Sekcji Ludoznawczej Towarzystwa Tatrzańskiego. Pasjonował się też fotografiką utrwalając na zdjęciach wiele cennych obiektów i pejzaży orawskich sprzed I wojny światowej.
Jemu przypisuje się też autorstwo wydanej anonimowo broszury pt. „Co my za jedni”. Odegrała ona poważną rolę w budzeniu polskiej świadomości narodowej na Górnej Orawie przed pierwszą wojną światową i w okresie po rozpadzie Austro-Węgier.
Stercuła prowadził przy swojej aptece bibliotekę z księgozbiorem węgierskim, a później polskim. To on pierwszy wywiesił na budynku szyld w języku polskim nadając aptece imię „Apteka pod Zbawicielem”. Nazwa ta używana jest do dzisiaj.
Mgr Eugeniusz Stercuła prowadził swoją aptekę do końca marca 1919 r. Od pierwszego kwietnia tego roku wydzierżawił ją swemu następcy mgr. Janowi Neupauerowi, sam zaś przeprowadził się na Węgry. Były prawdopodobnie dwa powody podjęcia takiej decyzji. Śmierć żony i powtórny ożenek oraz jakieś ambicjonalne sprawy o podłożu politycznym.
Mgr Jan Neupauer — kolejny aptekarz w Jabłonce
Żywo jeszcze zachowany w pamięci starszych mieszkańców Górnej Orawy, z uwagi na swój oryginalny i bezpośredni sposób bycia oraz ogromną życzliwość wobec ludzi, mgr Jan Neupauer pochodził z rodziny chłopskiej w Lendaku na Spiszu. Tu się urodził 1 stycznia 1880 roku. Studia farmaceutyczne, podobnie jak jego poprzednik ukończył na Uniwersytecie w Budapeszcie. Bezpośrednio po uzyskaniu kwalifikacji od sierpnia 1901 r. rozpoczął pracę zawodową w Aptece pod Opieką Bożą w Miszkolcu. Pracuje tu zaledwie dwa i pół miesiąca, bo już od połowy października do końca września 1902 zatrudniono go w Aptece w Spiskiej Białej. Od października 1903 do końca stycznia 1905 odbywa służbę wojskową. Po zwolnieniu z c.k. armii powraca do swojego zawodu i przez rok pracuje w Aptece pod Złotym Jeleniem w Kieżmarku. Następnie przez prawie sześć lat (od marca 1906 do stycznia 1912) powierzono mu stanowisko zarządcy Apteki w Lubicy. Los rzuca go następnie blisko Jabłonki, bo od lutego 1912, przez dwa lata pracuje na takim samym stanowisku w Trstenej na Orawie. Pracując w Lubicy ożenił się z Iloną Mátyus urodzoną w 1886 r. w Lewoczy. Była ona Węgierką, a pochodziła z rodziny farmaceutów.
W okresie pierwszej wojny światowej od lipca 1914 do końca grudnia 1918 Jan Neupauer zmobilizowany pełni służbę wojskową jako aptekarz w szpitalach polowych na Bałkanach głównie w Bośni, Hercegowinie i Czarnogórze. Kampanię wojenną rozpoczął jako podporucznik, a zakończył w stopniu majora. Po szczęśliwym powrocie do cywila wraca na Orawę, przybywa wraz z żoną do Jabłonki i tu osiedla się już na stałe kończąc ciągłe tułaczki po różnych miejscowościach i aptekach. Nadarza się okazja wydzierżawienia apteki od mgr Stercuły, który zrezygnował z pracy w Jabłonce. Zawarto odpowiedni kontrakt, na mocy którego mgr Neupauer od 1 kwietnia 1919 stał się zarządcą Apteki w Jabłonce i jej dzierżawcą aż do roku 1927, kiedy to aptekę wykupił na własność. Był jej właścicielem aż do momentu upaństwowienia w dniu 9 stycznia 1951 roku. Zezwolono mu łaskawie po tym fakcie pracować w swojej aptece (teraz już w Aptece Społecznej nr 110) prawie do końca życia. Zaledwie parę miesięcy przed śmiercią przeszedł na emeryturę. Zmarł 23. września 1952 r. Spoczywa w grobowcu rodzinnym na jabłonczańskim cmentarzu.
Przez całe swoje życie służył ludziom, a w okresie 1927—1951 kiedy był właścicielem apteki w Jabłonce bardzo troszczył się o rozwój własnego warsztatu pracy. W latach 1935—1943 na miejscu starego, przeznaczonego do rozbiórki, wybudował nowy budynek, w którym połowę pomieszczeń przeznaczył do użytku apteki. Drugą połowę użytkowano do celów mieszkalnych.
W okresie międzywojennym apteka zaopatrywała się w lekarstwa w Krakowie. Stąd przysyłano je koleją do Czarnego Dunajca, a dalej już wieziono furmanką konną do Jabłonki. W tej sytuacji spora część lekarstw (nalewki, proszki od bólu, maści itp.) sporządzano na miejscu w laboratorium aptecznym. Codziennie dowożono do apteki wodę źródlaną „spod Torni” u Joniaków w Jabłonce. Najczęściej obowiązek ten spoczywał na córkach pana Neupauera, które używały do tego celu specjalnie skonstruowanego wózka. Mieściły się na nim 3 dymiony o pojemności 10 litrów każdy. Apteka wyposażona była między innymi w destylatorkę wody o pojemności kotła 10 litrów. Kocioł ten ogrzewano węglem drzewnym lub drzewem. Prądu elektrycznego jeszcze wtedy w Jabłonce nie było. Dziś to urządzenie byłoby cennym eksponatem muzealnym, niestety w czasie działań wojennych w 1945 r. zostało zniszczone.
Zachował się z tego okresu inny cenny zabytek dziś stanowiący już ozdobę apteki. Jest to piękna waga analityczna ozdobiona figurą Zbawiciela. Rzeźba jest dziełem miejscowego artysty Ignacego Suwady, w okresie powojennym pierwszego wójta orawskiej gminy.
W czasach, o których mówimy, aptekarz na wsi musiał bardzo często zastępować lekarza. Apteka z doświadczonym farmaceutą pełniła na Orawie bardzo ważną rolę. Najbliższy lekarz dr Franciszek Ciszek ordynował w Czarnym Dunajcu oddalonym od Jabłonki prawie 15 km, zaś w Nowym Targu odległym 30 km od Jabłonki przyjmował pacjentów cieszący się popularnością wśród Orawian dr Mech. W tej sytuacji Jan Neupauer człowiek mądry, bardzo kontaktowy, skory do żartów, pozyskał pełne zaufanie ludności Orawy. Był zawsze pierwszym doradcą, który udzielał pomocy i przynosił ulgę w cierpieniach. W sytuacjach krytycznych radził, gdzie chory ma szukać dalszej pomocy. Wielu żyjących jeszcze dziś Orawian wspomina go z wdzięcznością, jako człowieka, któremu zawdzięcza wyzdrowienie, a nieraz i życie. Jan Neupauer mógł sobie pozwolić na próbę samodzielnego leczenia chorych, bo upoważniała go do tego sytuacja, gruntowna wiedza zawodowa, wieloletnia praktyka i duże doświadczenie życiowe. Mógł też korzystać z fachowej literatury medycznej nie tylko polskiej, gdyż oprócz polskiego znał biegle język węgierski, niemiecki i słowacki. Był człowiekiem bezpośrednim i bardzo towarzyskim. Utrzymywał kontakty z wieloma wpływowymi osobistościami. Poza pracą zawodową zajmował się myślistwem. Stwarzało mu to okazję do bezpośredniego kontaktu z przyrodą. Kiedy pozwalał mu na to czas, sam zbierał rozmaite zioła. Najczęściej jednak instruował miejscowe dzieci, które chętnie dostarczały mu potrzebnych ziół, za które otrzymywały pieniądze, bardzo się z tego faktu ciesząc.
Jan Neupauer był troskliwym ojcem. Musiał się zająć wychowaniem dzieci, gdyż żona mu zmarła stosunkowo wcześnie, bo już w grudniu 1934 r. Państwo Neupauerowie mieli czwórkę dzieci. Syna, który zmarł wnet po urodzeniu oraz trzy córki: Klarę, Martę i Magdalenę. Dwie z nich najstarsza Klara i najmłodsza Magdalena poszły w ślady ojca i zostały farmaceutkami. Wyrosły w aptece i to zadecydowało o wyborze zawodu. Magdalena wspomina, że w tajniki farmacji wprowadzał je ojciec. Wszystko je w aptece ciekawiło, w wielkim skupieniu asystowały mu przy sporządzaniu lekarstw. Nierzadko według jego oryginalnych receptur. Nauka nie poszła w las. Klara jako emerytowana farmaceutka mieszka dziś w Koszycach, zaś Magdalena od 1945 r. zawodowo związana z apteką, po odkupieniu w roku 1990 własnej apteki od państwa prowadzi ją nadal. Trzecia z córek Marta przez parę lat po wojnie nauczycielka Szkoły Rolniczej w Jabłonce wyszła za mąż za Słowaka, dziś jako emerytka mieszka w Preszowie.
Apteka Jana Neupauera miała w swej historii bardzo trudne okresy. Do takich należał niewątpliwie rok 1945. Od stycznia do marca na Orawie pomiędzy Jabłonką a Chyżnem zatrzymał się front niemiecko-radziecki. Przez dziewięć tygodni był to teren przyfrontowy. Toczyły się tu walki, trwał ostrzał artyleryjski, płonęły domy. Jabłonka znajdowała się w rękach wojsk radzieckich. Aptekę Jana Neupauera zamieniono na szpital wojskowy, całe wyposażenie apteczne i domowe zostało zniszczone, a przede wszystkim rozkradzione. Neupauerów wraz z innymi mieszkańcami Jabłonki przymusowo ewakuowano poza strefę frontową. Znaleźli oni schronienie w pobliskich wsiach. Neupauerowie w Podwilku u rodziny Divekych i Dutków. Wrócili do pustego domu i pustej apteki dopiero w maju. Ogródek przed apteką jako estetycznie utrzymany i ogrodzony w międzyczasie zamieniono na cmentarz żołnierzy radzieckich. Podobno pierwszymi, których tu pochowano byli żołnierze, którzy szukając w aptece spirytusu pospijali płyny trujące. Potem grzebano tu już przeważnie wyższych rangą oficerów. W 1946 władze powiatowe nakazały ekshumację zwłok pochowanych tu wojskowych. Przewieziono je do specjalnie urządzonej kwatery na cmentarzu miejskim w Nowym Targu.
Za bardzo trudny dla prawowitych właścicieli apteki okres należy uznać lata 1951—1990, kiedy to Apteka Jana Neupauera, podobnie jak wszystkie apteki w Polsce, została upaństwowiona. Stało się to na mocy Ustawy sejmowej z dnia 8 stycznia 1951. Ustawa ta była bardzo restrykcyjna i krzywdząca dla dotychczasowych właścicieli, którzy stracili bez żadnego odszkodowania (do dnia dzisiejszego) wszystkie składniki majątkowe apteki: urządzenia, wyposażenie, zapas towaru, patenty, licencje, znaki towarowe i użytkowe. Właściciele aptek, którzy byli farmaceutami, zostali zobowiązani do pracy w aptece na stanowiskach wyznaczonych im przez zarządcę państwowego. Jeżeliby ktoś utrudniał przejęcie apteki lub uszkadzał jej majątek, podlegał karze więzienia do lat pięciu i grzywny lub jednej z tych kar.
Mgr Jan Neupauer bardzo przeżył utratę swojej apteki. Po jej upaństwowieniu zmarł po upływie niecałych dwóch lat.
Apteka Społeczna nr 110 w Jabłonce
Apteka ta działała w dotychczasowych pomieszczeniach aptecznych prawie przez 40 lat od roku 1951 do 1990. Pracowali tu kolejno następujący magistrzy farmacji: Jan Neupauer, Krystyna Kasprzykowa, Natalia Flisowska, Irena Zacharias, Witold Kopff, Maria Krzemińska-Grzybałowa. Najdłużej pracowali mgr Krzemińska bo prawie 20 lat i mgr Kopff 6 lat. Pozostałych pracowników często zmieniano. Przez cały czas pracowała tu na stanowisku farmaceutki Magdalena Dziubek najmłodsza córka Jana Neupauera. Z pracowników pomocniczych pracujących długo w aptece należałoby wymienić Genowefę Dziurczak-Misiniec, Marię Zborek i Stanisława Palenika.
W tym okresie apteka podlegała bezpośrednio Państwowemu Przedsiębiorstwu Aptek CEFARM w Krakowie, które troszczyło się o całokształt działalności apteki łącznie, ze sprawami kadrowymi, administracyjnymi i zaopatrzeniem w lekarstwa.
Sylwetka Magdaleny, najmłodszej córki aptekarza
Magdalena najmłodsza z córek Jana Neupauera urodziła się 16 lipca 1925 roku w Jabłonce. Należy do najbardziej popularnych i lubianych ludzi na polskiej Orawie. Jest osobą niezwykle kontaktową i serdeczną. Znana jest powszechnie z ogromnej życzliwości. Znają ją tu wszyscy. Podobnie ona też zna wszystkich. Cieszy się w tutejszym środowisku nie tylko popularnością ale też szacunkiem i uznaniem za jej długoletnią i ofiarną pracę zawodową.
Ona to od najmłodszych lat, przebywając u boku swego ojca, związała się z apteką. Pomagała w jej prowadzeniu i sporządzaniu lekarstw. Po zdobyciu wymaganych kwalifikacji farmaceutycznych została zatrudniona jako stały pracownik apteki, w której pracuje bez przerwy do chwili obecnej. Posiada długoletnie doświadczenie zawodowe. Kontakty z ludźmi ułatwia jej duże poczucie humoru. Jest pracowita i dokładna, lubi dyscyplinę i porządek. Do tego czasu przepracowała w aptece 47 lat.
W kontaktach z ludźmi starszego pokolenia posługuje się czystą i piękną gwarą orawską, co zjednuje jej sympatię i bardzo ją wiąże ze środowiskiem.
W roku 1949 zawarła związek małżeński z doktorem Augustynem Dziubkiem późniejszym długoletnim zastępcą dyrektora Szpitala Rejonowego w Nowym Targu. Obecnie przebywa on na emeryturze. W okresie pracy zawodowej był bardzo cenionym chirurgiem, specjalistą II stopnia. Pochodzi z Jabłonki ze znanej orawskiej rodziny. W czasie okupacji będąc studentem medycyny na Uniwersytecie w Bratysławie pełnił funkcję kuriera na trasie o kryptonimie „Szkoła”. Tę ryzykowną służbę Ojczyźnie podjęło w okresie II wojny światowej kilku Orawian studiujących na wyższych uczelniach słowackich. Jak wiadomo, prawie wszystkich, a między innymi doktora Dziubka, ze strony Ojczyzny nie spotkało do tego czasu chociażby skromne podziękowanie. Państwo Dziubkowie wychowali dwoje dzieci. Syn Tadeusz podobnie jak jego żona Barbara jest lekarzem weterynarii. Mieszkają w Makowie Podhalańskim. Córka Magdalena (to po babce) jest uczennicą Liceum Ogólnokształcącego w Suchej Beskidzkiej.
Młodszy syn Andrzej, jeszcze jako uczeń Liceum Ogólnokształcącego w Jabłonce, wybrał się przez zieloną granicę „na wycieczkę” po Europie. Przebywa już ponad 20 lat w Norwegii. Ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Oslo. Jako wychowanek Małego Podhala pasjonował się muzyką opartą na motywach ludowych. Prowadzi znany zespół muzyczny DEPRESS, który już kilka razy odwiedził Polskę i był prezentowany w Polskim Radiu oraz w Telewizji Polskiej.
Ciekawe są wspomnienia pani Magdaleny Dziubkowej z okresu uruchamiania zniszczonej apteki Neupauerów i jej pracy w pierwszych latach powojennych. Apteka ogołocona ze wszystkiego. Zniszczone laboratorium, puste półki, brak mebli. Można się było załamać. Jeżeli się jednak kocha swoją pracę, znajduje się w sobie dużo sił potrzebnych do pokonania trudności. Apteka była bez lekarstw, aptekarz bez pieniędzy. Wtedy pani Magdalena skupuje od miejscowych gospodyń masło i zawozi je na sprzedaż do Krakowa, gdzie znajduje na nie nabywców. Do Krakowa udaje się pociągiem z Chabówki. Tu dociera z Jabłonki pieszo, maszerując ponad 25 km. Kto pamięta przepełnione pociągi powojenne, ten wie, że jazda na stopniach lub dachu wagonu nie była niczym nadzwyczajnym. Po dotarciu do Krakowa pani Magdalena sprzedaje masło najczęściej na Kleparzu. Za zarobione pieniądze kupuje leki i najpilniejsze zaopatrzenie apteki i tą samą drogą wraca późną nocą do domu. Trzeba było sporego hartu fizycznego i duchowego aby takim sposobem zabezpieczyć funkcjonowanie apteki.
Jeżeli nasza praca związana z opracowaniem dziejów Apteki pod Zbawicielem w Jabłonce przyczyni się do utrwalenia w ludzkiej pamięci pewnych ludzi i faktów, które na to zasługują, będzie to stanowić dla nas, jako ludzi trwale związanych z Orawą, pełną satysfakcję. Pragniemy gorąco podziękować pani Magdalenie Dziubkowej, która wydobyła z materiałów archiwum rodzinnego Neupauerów wiele interesujących nas faktów i udostępniła je dla nas. Równie gorąco dziękujemy panu Stefanowi Chowańcowi z Podwilka, którego teściowa Hermina Stopka jest siostrą Eugeniusza Stercuły. Dzięki jego życzliwości dotarliśmy do wielu interesujących faktów związanych z powstaniem pierwszej apteki na Górnej Orawie.
Opracowali: Andrzej Madeja i Józef Pieróg
Jabłonka, listopad 1992
Uzupełnienia:
1) Broszura „Co my za jedni” posiada trzech autorów: Ks. Ferdynand Machay — „Co my za jedni i kielo nos jest na Wengrach?”, Eugeniusz Stercula — „Po naszemu”, Aleksander Matonóg — „Wstyd się wstydzić ojca i matki swojej”. Eugeniusz Stercula jest tylko współautorem broszury, a nie jej autorem.
2) Gdzie mieściła się apteka w latach 1935—1943? Jestem w posiadaniu dokumentu według którego aptekarz Jan Neupauer w roku 1934 dał Andrzejowi Grelakowi 2000 zł na konto czynszu dzierżawnego (całego parteru — 5 pokoi i kuchni) na dokończenie tejże budowy. Był to drugi dom murowany w Jabłonce po domie Jana Piekarczyka. Apteka przeniesiona została do domu Andrzeja Grelaka 1 V 1935 r. Czynsz roczny wynosić miał 600 zł rocznie. Umowa zawierała 6 punktów i została zawarta na 4 lata. Na umowie znajdują się podpisy Jana Neupauera i Andrzeja Grelaka. Kiedy wygasła umowa syn Andrzeja, Antoni Grelak rozpoczął starania o wykwaterowanie apteki. Spór sądowy trwał blisko dwa lata. Zakończył się wygraną Antoniego Grelaka. Dokument sądowy: Trstena, dnia 16 oktobra 1941 r. Cis. jedn. C 356/41. Spór ten bez wątpienia przyczynił się do szybszej budowy nowej Apteki i domu mieszkalnego przez Jana Neupauera.
ks. Władysław Pilarczyk
Z dziejów Apteki pod Zbawicielem, Andrzej Madeja i Józef Pieróg, Orawa. - 1993, Nr 26-30, s. 39-48.
Mgr Farm. Maria Krzemińska-Grzybałowa – wspomnienie syna o matce farmaceutce, pracującej w Aptece pod Zbawicielem w Jabłonce.
Maria Stefania Bujak urodziła się 23 października 1915 roku w Szczakowej. Ojciec Stanisław Bujak był zawiadowcą stacji kolejowej w Szczakowej. Mama do liceum chodziła w Krakowie, maturę zdawała w Liceum Św. Anny w Krakowie. Studia farmaceutyczne odbyła na Wydziale Farmaceutycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dyplom Mgr Farmacji Nr 529 podpisany przez Dyrektora Oddziału Farmaceutycznego Profesora Tadeusza Estreichera otrzymała dnia 4 listopada 1938 roku. Po otrzymaniu dyplomu przyjechała do Kielc do rodziców. Pierwszą pracę rozpoczęła w Kielcach w Aptece mgr farm. Jadwigi Sikorskiej. Pracowała tutaj do wybuchu II wojny światowej, a potem przez całą II wojnę światową. Po wojnie od 26 listopada 1945 roku do 8 stycznia 1951 roku posiadała własną aptekę, była jej dzierżawcą, aż do upaństwowienia. Po upaństwowieniu w ramach Kieleckiego Zarządu Aptek prowadzi i jest kierowniczką w następujących kieleckich aptekach: Apteka Nr 1, Nr 3, Nr 6 i Nr 107. W lipcu i sierpniu pracuje przez dwa miesiące w aptece w Myślenicach, gdzie kierownikiem jest mgr farm. Tadeusz Skowroński. We wrześniu 1960 roku ostatecznie opuszcza Kielce i do kwietnia 1979 roku pracuje jako kierownik apteki w Jabłonce Orawskiej. Cały czas w aptece pracuje z Panią Magdaleną Dziubek. Po prawie dwudziestu latach pracy w Jabłonce Orawskiej przechodzi na emeryturę. Trzeba zaznaczyć, że w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku na Orawie była tylko jedna apteka i dwa punkty apteczne. Była to Jabłonka Orawska oraz Zubrzyca Górna i Lipnica Wielka. Te punkty były zaopatrywane przez aptekę w Jabłonce, w bardzo ograniczonym asortymencie lekowym. Moja mama, Maria Krzemińska-Grzybałowa zmarła w 1992 roku i jest pochowana w grobie rodzinnym na cmentarzu w Cedzynie-Kielcach.
Napisał Jacek Grzybała – syn. j.grzybala@wp.pl / zdjęcia z archiwum rodzinnego autora