Ślub i wesele Ś.P. Piotra Borowego – Gazeta Podhalańska

Dzisiaj mija 90. rocznica śmierci Piotra Borowego
W Lipnicy Wielkiej 18 stycznia 1932 r. zmarł Piotr Borowy. Pogrzeb Apostoła Orawy odbył się trzy dni później z udziałem przedstawicieli władzy państwowej. W ostatniej drodze towarzyszyły mu tłumy mieszkańców Lipnicy Wielkiej i Orawy. Został pochowany na przykościelnym cmentarzu w Lipnicy Wielkiej. Ks. Józef Buroń zrelacjonował uroczystości pogrzebowej w “Gazecie Podhalańskiej” w numerze 6 z 7 lutego 1932 roku, określając Piotra Borowego “Orawskim Ghandim”.

Gazeta Podhalańska Rok. XX, Nr. 6. 7 lutego 1932 s. 1-3.
ks. Józef Buroń
Ślub i wesele Ś.P. Piotra Borowego

Lipnica Wielka może jeszcze nigdy nie przeżywała takiej chwili, jako dzisiaj. Radość i smutek razem łączyły się tutaj.

Zeszedł z tego świata Orawski Gandhi – bo doprawdy całe jego życie to – pokora i ubóstwo. Niktby nie uwierzył, ktoby był niewidział, na jakiem łóżku sypiał?… oto dwa pręty żelazne służyły za krawędzie, parę desek na tem, jedna deska pod głowę, a na tej desce szczypta siana płótnem przykryta, i oto cała pościel, na której całych 50 lat sypiał…Piotr Borowy…

Urodził się na południowych stokach Babiej Góry w Rabczycach roku 1858.

W 18-tym roku życia nastąpił przewrót w jego duszy. Odtąd uczył i nauczał drugich, jako samouk doszedł do tego stopnia, że ze swoją wiedzą śmiało mógł z kimkolwiek dysputować.

Do roku 1918 żył pod zaborem węgierskim. Była to postać bardzo wielka na Orawie. Znany był w każdej wiosce, mówił kilkoma językami. O jego wpływach świadczy fakt, że kiedy były wybory do Sejmu węgierskiego, to starający się o godność poselską zmuszony był zjednać sobie najsamprzód osobę Piotra Borowego. Jeżeli Piotr przyrzekł poparcie, to kandydat na posła miał pewne szanse do wygrania. Wtedy kandydat na posła mógł spokojnie wyjechać do domu, a resztę zrobił Piotr… Jeżeli kandydat na posła nie był do smaku Piotrowi, to szkoda było roboty, kandydat na całej linii przepadł…

Imię Piotra było szeroko znane – często prowadził pielgrzymki do Kalwarji, do Ludźmierza, był a i w Częstochowie.

W r. 1918 przewrót zastał Piotra w Rabczycach. Miejsce ustępujących władz węgierskich na Orawie zajęli Czesi. Przybyli na nieszczęście braci Czechów marynarze. Zjawienie się marynarzy wywarło ogromne wrażenie na ludzie orawskim. Ci bowiem postrzelali zaraz figury świętych, szydzili z wiary, z kościoła, z duchowieństwa.

Poruszył ten fakt do żywego każdego na Orawie. Bolało to ogromnie i Piotra.

Piotr przybył na probostwo do Lipnicy Wielkiej i rzewnie płakał – prosił o radę w jaki sposóbby odwrócić te plagę od ludu orawskiego.

Wtenczas był proboszczem w Lipnicy Wielkiej ksiądz Karol Machay, wikarjuszem ks. Józef Buroń, była na probostwie i siostra ks. Machaya Józefina.

Wszyscy czworo radzili razem. Całe probostwo i tak już było dobrze podminowane, wszystko na probostwie śledzono, bracia Czesi codziennie dokonywali rewizyj za ulotkami przesłanemi nocną porą z Nowego Targu, codziennie konfiskowano polskie gazety, broszury, odezwy… które stąd rozchodziły się na całą Orawę.

Ks. Ferdynand już przedtem był zmuszony opuścić Orawę na rozkaz władz wojskowych polskich.

I oto prawie przy takiej sytuacji nadchodzi posłaniec z Nowego Targu, przynosi depeszę, coby natychmiast wysłać delegację do Nowego Targu, która uda się do komisji francuskiej w Warszawie celem przedłożenia faktów o nadużyciach Czechów.

Wybór padł na Piotra…

Przybył posłaniec drugi, trzeci, i prosi o rychłe wysłanie delegacji.

Naznaczono dzień i godzinę. Piotr poszedł się pożegnać ze swoimi braćmi i nazajutrz miał powrócić z Rabczyc.

Czekano nań niecierpliwie. I zjawił się na drugi dzień, lecz Piotr był bardzo słaby, chory. Widomości o bezbożnych występach czeskich bardzo zraniły jego duszę, chwiał się na całem ciele i powiedział, że nie jest w stanie iść…

Wszyscy byli bezradni, puścić Piotra było równoznaczne z jego śmiercią. Piotra nie mógł nikt zastąpić. Piotr musiał iść.

Ks. wikarjusz Buroń wynajął furkę i jazda z Piotrem do Jabłonki niby do lekarza. W drodze co pół kilometra patrol czeska zatrzymała podróżnych, lecz widząc chorego i słabego człowieka swobodnie puściła ich do lekarza.

Z Jabłonki droga trudniejsza do granicy, tam bowiem gęściej były rozsiane patrole czeskie, lecz i tu służyło szczęście. Na samej granicy w Piekielniku mieszkał ojciec ks. wikarego i wybrano się do niego. Z Lipnicy Wielkiej trwała podróż przez Jabłonkę do Piekielnika i stąd do granicy blisko 5 godzin.

Była może godzina 4-ta po południu, kiedy Piotr przybył do ojca ks. wikarego. Piotr na widok granicy polskiej odzyskał siły, nabrał ducha, twarz się mu rozwidniała – niedługo, a Czesi muszą opuścić ukochaną Orawę!

Piotr napił się mleka, rozgrzał się, siostra ks. wikarego poszła zbadać granicę, czy jeszcze jest tam patrol czeska.

Patrol prawie przeszła przed pół godziną. Nie było czasu do stracenia, odprowadzono Piotra do granicy, a stąd do gminy Załuczne i Piotr był już wolny… I nie powrócił na Orawę, nim nie uprosił u Wilsona, plebiscytu…

Hej! Dzisiaj tu na Orawie taki wielki dzień! Piotr Borowy ma ślub i wesele! i pogrzeb!… razem w jeden dzień!

Piotr Borowy to chłop w białych spodniach, nie ukończył żadnych wysokich szkół, nie był bogaty, a tyle tu dzisiaj ludzi!…

Nie życzył sobie żadnej parady na pogrzebie, prostą trumnę, kawałek płótna do trumny i nic więcej, w kościele zaś dwa nabożeństwa za jego duszę…

Sześć świec przy trumnie …oto jego ostatnie życzenie. Jednak inaczej się stało, zgon Piotra obił się echem po całej Polsce.

Byli reprezentanci zdaleka, prawie że z całej Polski. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej reprezentował p. Feliks Gwiżdż, poseł na sejm – podhalanin. W zastępstwie pana Wojewody, pan naczelnik Rogowski, powiat nowotarski reprezentował pan starosta Skalecki. Radę Powiatową pan dyr. Drużbacki, z Krakowa przybył ks. dr Ferdynand Machay, miasto Nowy Targ reprezentował pan burmistrz Rajski. Armję polską zastępował pan komisarz straży granicznej Roloff, razem ze strażą graniczną, która odprowadziła Piotra z honorami wojskowemi na wieczny spoczynek.

Ze Spisza przybyli pp. Insp. Haber, Jan Pluciński, p. Bryjowa, p. Wiśmierska, – z Czarnego Dunajca byli p. Stanisław Pęksa notarjusz, p. dr Pawłowski lekarz okręgowy, p. inż. Kobielusz razem z chórem czarno-dunajeckim.

Z Orawy przybyli prawie że wszyscy: pp. Łaszczak kom. policji państwowej, E. Wierczek, kom. drogowy, F. Pieróg naczelnik poczty, Gutowa kier. poczty, ze Zubrzycy; p. Zarządca Dóbr Orawskich z Lipnicy p. inż. Kulan.

Z duchowieństwa byli: XX. Marcin Jabłoński proboszcz z Orawki, Juliusz Łysek proboszcz z Jabłonki, Zaręba proboszcz z Chyżnego, Józef Buroń proboszcz z Lipnicy Małej, Karol Machay proboszcz z Lipnicy Wielkiej, Ferdynand Machay dr św. teologji z Krakowa.

Przy domu żałoby modły odprawił i przemówił miejscowy proboszcz, ksiądz kanonik Karol Machay, zwłoki prowadzono do kościoła przy dźwiękach orkiestry pod kierownictwem p. Emila Miki, kierownika szkoły i orkiestry. – Nabożeństwo żałobne odprawił ks. Karol Machay, kazanie wygłosił ks. dr Ferdynand Machay.

Przy grobie przemawiali nad zwłokami: w imieniu Orawców i w imieniu Związku Spisko-orawskiego ks. Marcin Jabłoński, proboszcz z Jabłonki. Przytoczył on myśli Piotra: Piotrze! wiedziałeś, że szukać można ratunku dla ludu orawskiego tylko w wolnej wielkiej i potężnej Matce Polsce, wiara naszych pradziadków tylko tam się ostoi. Piotrze! Znałeś Polskę przed wojną z odpustów w Kalwarji, w Częstochowie, w Ludźmierzu. Widziałeś tam Polaków rozmodlonych, gorąco kochających Polskę. Piotrze! Czytałeś historję Polski, i wyczytałeś, że Polska była przedmurzem chrześcijaństwa, była zaporą nawały tatarskiej, tureckiej i do takiej Polski prowadziłeś Piotrze lud orawski. Cześć ci za to, żeś się przyczynił do powiększenia, rozszerzenia granic Rzeczypospolitej Polskiej!

W imieniu Zwięzku Podhalan pożegnał zwłoki pan Feliks Gwiżdż poseł na sejm, w imieniu pana Wojewody przemówił pan naczelnik Rogowski, imieniem powiatu pan starosta Skalecki.

Przemowy przerwano na chwilę, wtedy śpiewał na cześć Piotra chór z Czarnego Dunajca pod kierownictwem pana inż. Kobielusza.

Z ostatnich przemówił delegat Spisza pan Jan Pluciński z Łapsz, – przemówił do gospodarzy: “Zatargało sercami, strzonsło nami, jak przysło ku nom na Spisu: Borowy umarł! – Umarłeś Piotrze ciałem, ale Twój Duch ostoł. I jak ten orzeł be sie unosił w myślenkach nasych tu pod Tatrami. – Lezys Piotrze ze swoim sercem, co było tak wielkie i pełne wiary, ze zerwało kajdany – kajdany zerwane na Orawcak, na Spisokach. I oto serce dźwigło wieko truchły 130 letniej niewoli… I to serce biło prze Boga, prze Polskę, prze bratów chłopów i jako to słonecko na niebie świeciło i blaskiem ciągło nas za sobą. To serce przejechało góry, lasy, wodę, aby jacy Orawę i Spis wyratować. I to serce Twoje trafiło tam i zrobiło to, co go ani rozum, ani mądrość nie potrafi. I zodne serce by tego nie zrobieło, ino serce zahartowane przez Boga, – wykołysane przez te hujawice, co i gór sie targajom, bez te potoki, co swoim hukotem przyśpiewujom. – Hej! Przyśli my ze Spisa… Pietrze, od Twojego towarzysza, Wojtka z Lendaku, przyślimy, coby tu ostatnią oddać przysługę, przyślimy z tem ślubowaniem, ze bemy wse tak robić, jako nom Twój Duch koze i serce pokozało.

Hołd i cześć oddajemy Ci ze Spisa!”

Po tem przemówieniu zwłoki spuszczono do grobu na wieczny spoczynek, przy dźwiękach orkiestry.

Następnie poskładano wieńce. Widać było duży, ładny wieniec od pana Wojewody z napisem: Niestrudzonemu Obrońcy Spisza i Orawy, od Nowotarskiej Rady Powiatowej, od księdza proboszcza z Jabłonki, od szkoły im. Tadeusza Kościuszki z Lipnicy Małej, od pana Piekarczyka i od Stowarzyszeń.

I oto taki był ślub, wesele i pogrzeb człowieka bardzo skromnego, wiejskiego działacza, zakonnika bez murów klasztornych. – Cześć jego pamięci!

Ks. Buroń