Polacy na Orawie w Węgrzech

Smólski G., Polacy na Orawie w Węgrzech. Przegląd Narodowy R. II , 1909, t. 3

w tekście zachowano oryginalną pisownie oraz uzupełniono o przypisy redakcji

Południowe stoki Beskidów, Babiej Góry, Tatr i Karpat – w żupaństwach: Trenczyńskiem (węg. Trencsen), Orawskiem (Arva), Spiskiem (Szepes), dalej: w Szarskiem (Saris), Zemplińskiem, Abańskiem – zamieszkuje w długim pasie, ciągnącym się w kierunku od zachodniej północy ku wschodniemu południowi, zwarta l u d n o ś ć p o l s k a, a zajmuje się ona jeszcze oazami w żupaństwach Liptowskiem i Giemerskiem, ogólna zaś jej liczba wynosi co najmniej 300 000 dusz. Jest to ludność pierwotna tych stron, u nas prawie nieznana, którą urzędowo zaliczają do Słowaków, chociaż to ludność rdzennie polska i do dziś dnia mówi gwarą polską. Mimo wiekowych przeciwności, srogiego ucisku i wynaradawiania zdołała ona zachować język ojczysty, co jest rzeczą zadziwiającą, jeśli zważymy warunki, w których od wieków żyje. Część tej ludności została oderwana od pnia macierzystego już po upadku Bolesława Chrobrego, część za czasów Bolesława Krzywoustego (Spiż), inna część (powiat Czacki w Trenczyńskiem i Orawa) w XIV i XV wieku; potem część Spiża wróciła do Polski za czasów Władysława Jagiełły, słowem polskie te ziemie przechodziły różne koleje losu, ulegając obcym rządom i obcej kulturze. Od czasu wojen husyckich ogarnął Słowaczyznę przeważnie wpływ kulturalny czeski, Słowacy przyjęli czeski język piśmienniczy, posługując się nim w kościele i szkole, a biedna ludność polska, należąca do Słowaczyzny, ulegała też temu wpływowi aż do czasu, kiedy Słowacy, pobudzeni przez Stura i Hodźę (przyp. red. Ľudovít Štúr i Michal Miloslav Hodža), stworzyli w piątym dziesiątku lat zeszłego stulecia własny język piśmienniczy. W smutnem położeniu ludności polskiej nic się nie zmieniło: przedtem ulegała ona wpływowi języka czeskiego, potem zaś – nowoutworzonego języka piśmienniczego słowackiego. Polszczyzna cofała się w ciągu wieków coraz więcej ku górom, mniej dostępnym dla obcych wpływów kulturalnych, w końcu zamknęła się w wysokich górach, niby w twierdzy, żyjąc w uściech (przyp. red. w uściech (starop.) — na ustach) narodowo nieuświadomionego ludu, który, mówiąc po polsku, nie wiedział o tem i dziś jeszcze po większej części nie wie, zowiąc swoją gwarę “p o n a s z e m u”, rozróżniając ją od języka słowackiego. W szkole madiaryzują ten lud brutalnie na równi ze Słowakami, a jeżeli tu i owdzie cierpiane są w szkole ludowej okruchy nauki języka „słoweńskiego” (nauka religii), nauczają go nie w języku rodzinnym, lecz po słowacku. W kościołach katolickich również panuje język słowacki, u ewangelików zaś – część polskiej ludności należy do wyznań ewangelickich – używana jest czeszczyzna, o wiele nam dalsza, i lud modli się z czeskich książek, śpiewa z czeskich kancyonałów (przyp. red. Kancyonał czyli śpiewnik dla chrześcijan ewangelickich; z czasem nazwa zastąpiona przez bardziej spopularyzowaną: „kantyczki”) i czytuje Biblię po czesku, gdyż i Słowacy nie posiadają jej przekładu.

Można sobie wyobrazić, jak się kurczy narodowość polska w takich stosunkach, pod rządem, który uważa za najgłówniejsze swoje zadanie tępienie na sposób pruski żywiołu słowiańskiego.

Obok madiarskiego, uważa lud polski na Słowaczyźnie język słowacki, zwany „słoweńskim”, za mowę wykształceńszych warstw społecznych, swoją zaś – za gwarę prostego gminu; dlatego prawie każdy mieszkaniec polskiej osady, czy to w Trenczyńskiem, na Orawie, Spiżu, lub gdzieindziej, stykając się z ludźmi z poza swojej wsi, przemawia po „słoweńsku”, t. j. po słowacku. Tylko we wsiach najbliższych granicy galicyjskiej zaczynają się nieco polepszać stosunki w tym kierunku: lud tutaj nabiera odwagi i odzywa się „po naszemu” w miejscach publicznych, w stosunkach z sąsiadami i nawet po miasteczkach. Jest to może skutkiem wpływu osadników polskich w miejscowościach nadgranicznych na Orawie. Podhalanie, wzbogaceni w Ameryce – a takich w Nowotarszczyźnie jest wielu – pozakupywali grunta na Orawie. W całym pasie granicznym niema wsi, gdzieby nie było kilku takich przybyszów galicyjskich z rodziną; czują się oni wśród tamtejszej ludności polskiej zupełnie jak u siebie i zlewają się z nią najzupełniej, czem krzepi się polszczyzna.

Zwiedzałem Orawę dwukrotnie, pragnę więc zapoznać czytelnika z osiadłą tu ludnością polską.

Zupaństwo Orawskie zajmuje obszaru 38 mil kw. Jest to kraj górzysty, położony pomiędzy Babią Górą i Beskidami a Tatrami, sięgający na południe rzeki Wagu, na północ graniczący z Galicyą, od zachodu z żupaństwem Trenczyńskiem, od wschodu za Spiżem. Wysoka płaszczyzna Nowotarska przechodzi od północy na Orawę, której część najgórzystsza, ciągnąca się aż do miasteczka powiatowego Trzcian (Tersteny), stanowi dalszy jej ciąg. Kraj ten sam, co Nowotarszczyzna, i lud ten sam. Te same typy, o wybitnych rysach twarzy góralskich, jak na Podhalu; ten sam strój ludowy: obcisłe spodnie z białego samodziału, zdobne czarnemi pręgami i wyszywaniami z przodu, serdak i gunia z ciemnego samodziału, na nogach k i e r p c e, czyli k r e p c e. Te same zwyczaje i obyczaje, ten sam język – nie tylko w polskiej części Górnej Orawy, lecz na całej Orawie Górnej i Dolnej, aż do Wagu, z tą tylko różnicą, że na Dolnej noszą górale spodnie z samodziału czarnego z wyszywaniem, jak i na serdakach, zielonem, kiedy na Górnej Orawie wyszycie jest czerwone.

A teraz słowo o gwarze na Słowaczyźnie. Jest to pole zwłaszcza dla nas niezmiernie ciekawe, a to z przyczyny, że prawie wszystkie narzecza słowackie – co innego język piśmienniczy – są bliższe językowi polskiemu, zwłaszcza wschodnio-północne, aniżeli np. kaszubszczyzna. We wschodnich słowackich narzeczach znajdują się bowiem wszystkie polskiemu językowi właściwe brzmienia, a więc spółgłoski ł, ć, ń, ś, dz, dź, dż, ź, ż, tudzież przyćmione nieco samogłoski nosowe, niekiedy przemienione na u, wreszcie akcent na przedostatniej zgłosce.

Narzeczy jest na Słowaczyźnie mnóstwo, a gwar jeszcze więcej. Dzielą je na 3 grupy: zachodnie, środkowe i wschodnie, czyli polsko – słowackie. W zachodnich, mianowicie w żupaństwie Brzecławskiem (Preszburg), Nitrzańskiem i w południowej części Trenczyńskiego, wpływ wiekowy czeszczyzny pozostawił wybitne ślady, chociaż i tu ujawniają się niektóre właściwości języka polskiego. Daleko więcej jest ich w gwarach środkowo-słowackich (żupaństwa: Turczańskie, Zwoleńskie, Liptowskie), które tworzą podstawę piśmienniczego języka słowackiego. Zachodnie zaś gwary, pomijając okolice, gdzie ludność mówi czysto po polsku, można śmiało uważać za narzecza polskie, posiadają bowiem prawie wszystkie fonetyczne i leksykologiczne właściwości polszczyzny, są gramatycznie z nią złączone i zupełnie wolne od czeskich długich samogłosek i dwugłosek, a z czeszczyzną mają tylko wspólność w użyciu głoski h zamiast polskiej g, ale i to nie wszędzie. Stwierdza to dr. Czambel (przyp. red. Dr Samo Czambel), znakomity znawca narzeczy słowackich, w pomnikowem swojem dziele: „Słowenska recz”. Istniejące e narzeczach słowackich miękkie r odpowiada polskiemu i czaskiemu dźwiękowi rz, dalej miękkie ť i ď , odpowiadające polskim d i dz, istniały w staropolszczyźnie do wieku XIII-go, czego dowiódł prof. Bauduoin de Courtenay (przyp. red.: Jan Niecisław Baudouin de Courtenay).

Wróćmy do ziemi Orawskiej i zajmijmy się jeszcze tą krainą i jej mieszkańcami. Główna rzeka Orawa przepływa z północy ku południu, przerzynając środkiem całą krainę. Wszystkie jej dopływy biorą początek w Karpatach. Rzeka Orawa tworzy się dopiero przy miasteczku Twardoszynie z połączenia się Czarnej Orawy z Białą, a następnie z Orawką. Biała Orawa wypływa z pod naszej Babiej Góry, Czarna Orawa ze smogorzewisk (torfowisk) przy miasteczku Czarnym Dunajcu, a Orawka z pod Giewontu przy Zakopanem.

Wsie orawskie nie różnią się od podhalskich. Budowa domów tu i ta jednakowa: stoją on zwrócone do ulicy szczytem z wysuniętym dachem.

Pieśni ludowe, przysłowia, sposób życia, zwyczaje i obyczaje, temperament, wszystko takie samo, jak na nowotarskiem Podhalu.

Orawa posiada ludności przeszło 90 000 dusz, w tem ludności polskiej co najmniej 32 do 35 tysięcy. Ludność Orawy dzieli się pod względem dyalektycznym na 3 grupy, a mianowicie: 1) c z y s t o p o l s k ą, 2) m i e s z a n ą, mówiącą narzeczem polsko-słowackim i 3) s ł o w a c k ą ze znaczną domieszką polszczyzny.

C z y s t o p o l s k a l u d n o ś ć mieszka na północy w zwartej masie na terytoryum, przyległem do Galicyi, głównie skupiona wokoło Babiej Góry. Terytoryum to tworzy pas wygięty w łuk o długości 10 mil i szerokości 2 mil i rozciąga się od szlaku kolejowego Nowy Targ-Sucha Góra-Kralowany aż po miasto Twardoszyn (węg. Turdossin). Polskich wsi jest tu 34, a mianowicie: Sucha Góra, Głodówka, Piekielnik, Witanowa, Jabłonka, Sarnia, Nowoty, Sichelne, Półgóra, Rabcza, Rabczyce, Lipnica Dolna, Lipnica Górna, Zubrzyce Dolne, Zubrzyce Górne, Podwilk, Orawka, Studzienki, Bukowina, Podszkle, Charkabuz, Damelki, Wesele, Chyżne, Benedyk, Kruszetkica, Klin Zakamienny, Dylów, Czarnagóra, Erdedka, Mętne, Zubor, Czernica i Jesienica, w tem 14 gmin, posiadających więcej niż 1000 mieszkańców, a mianowicie: Chyżne (1350), Jabłonka (3200), Lipnica Dolna (3250), Lipnica Górna (1380), Bukowina (1100), Zubrzyca Górna (1600), Zubrzyca Dolna (1500), Piekielnik (1080), Podwilk (1600), Wesele (2400), Mętne (2000), Nowoty (1600), Rabcza (1500), Półgóra (1600), Rabczyce (1100).

Z czysto polską częścią graniczy d r u g i p a s g w a r o w y, p o l s k o – s ł o w a c k i, albo raczej pas p o d s ł o w a c z o n e g o n a r z e c z a p o l s k i e g o, do którego zaliczyć należy 3 miasteczka: Trstena, Twardzoszyn i Namiestowo, oraz wsi: Czimhowa, Ljesek, Brezownica, Zuberec, Habówka, Zabidów, Zubrohława, Łomna, Lokca, Babin, Wawreczka, Hrusztyn, Hamry, Uście, Medwedze, Krasne Horki, Niżne, Podbiel, Lhota, Dubowa, Chlebnice, Kriwa, Dłuha, Krzyżowa, Kamienna, Zabiniec, Klin Namiestowski, Breza, Jasienica, Bobrowo, Slanica i jeszcze kilka innych. Pas ten sięga miejscowości Podzamok (Zamki Orawskie), gdzie rezydowali Piotr i Mikołaj Komorowscy, hrabiowie na Orawie i Liptowie, a później słynny wojewoda orawski Turzo, pochodzący z niemieckiego rodu patrycyuszów krakowskich, później osiadłego na Spiżu. Orawą władał jeszcze inny Polak, mianowicie możny wojewoda siedmiogrodzki i trenczyński, Ścibor ze Ściborzyc, „pan Wagu”, powiernik króla węgiersko-czeskiego, potem cesarza rzymsko-niemieckiego, Zygmunta Luksemburczyka.

T r z e c i p a s, g w a r y z e s ł o w a c z o n e j, rozciąga się miej więcej od Zamków Orawskich czyli Podzamcza do Kralowan, południowej granicy Orawy, gdzie rzeka Orawa wpada do Wagu. Pas ten obejmuje koło czwartej części żupaństwa, którego stolica, Kubin Dolny, leży za Podzamczem w kierunku południowym. Ale i tu mówią narzeczem, zrozumiałem dla Polaka, jak i lud miejscowy rozumie dobrze mówiącego po polsku.

Rzecz znamienna, że na całej Orawie niema ani jednej osady węgierskiej. Niema też miast większych, największe bowiem, Kubin Dolny, stolica żupaństwa, liczy niespełna 5000 mieszkańców. Miasteczkom tym nadają powierzchowny pokost madiarski urzędnicy i oficyaliści rządowi, oraz Żydzi, wreszcie napisy publiczne.

Wychodztwo na zarobki do Ameryki jest na Orawie, jak i na Podhalu, bardzo rozpowszechnione; zapewniano mię, że tu i tam niema wsi, z którejby ¾ części dorosłej ludności nie odbyło tej wędrówki. Zebrawszy w Ameryce wystarczającą ilość pieniędzy, wychodzcy zakupują grunt w swoich stronach rodzinnych, płacąc wysoką cenę za jałową ziemię górską, która rodzi tylko owies i ziemniaki. Mimo to zamożność ludu wzrasta, o nędzy nie słychać.

Jedynie smutną stroną w życiu ludu polskiego na Orawie jest trudność zaspokojenia jego potrzeb duchowych w języku ojczystym. Powiedzieliśmy już, że w szkole panuje madiarszczyzna i po części slowaczyzna, w kościele zaś wyłącznie slowaczyzna; do tego dodać należy brak pism i książek polskich do nabycia w miastach. Rzeczą przypadkową bywa nabycie jednych lub drugich w miastach galicyjskich przez jednostki, narodowo uświadomione. Mogłoby na początek, w skromnej chćby mierze, zaradzić potrzebie założenie czytelni ludowych polskich przy kościołach, a gdyby się dało – i przy szkołach, ale niema na Orawie warstwy inteligencyi polskiej, któraby się tą ważną sprawą zająć mogła. Obowiązek ten przeto spada przedewszystkiem na przyległą Galicyę, w której uorganizowana działalność na polu oświaty ludowej oparła się na trwałej podstawie i przynosi pożądane owoce. Czas wielki pomyśleć i o znacznym odłamie ludu polskiego na Węgrzech, a ważne to zadanie najskuteczniej mogłoby być podjęte na drodze zrzeszonej działalności żywiołów, pojmujących obowiązek narodowy.

Smólski G., Polacy na Orawie w Węgrzech. Przegląd Narodowy R. II , 1909, t. 3