ANDRZEJ JAZOWSKI (Lipnica Wielka)
Z początkiem bieżącego stulecia dochodzi na Górnej Orawie do wyraźnego ożywienia życia politycznego, społecznego i kulturalnego. Zainteresowanie inteligencji polskiej kulturą materialną i duchową górali tatrzańskich objęło w końcu również Orawę. Już na II Zjeździe Podhalan, w roku 1912, postawiona zostaje sprawa rodaków na Spiszu i Orawie, poddanych silnym wpływom słowackim i węgierskim. Na tymże Zjeździe, z inicjatywy Jana Bednarskiego, podjęto decyzję o założeniu gazety, która by zespoliła ruch regionalny z nurtem narodowym i patriotycznym. W dniu 1 stycznia 1913 roku ukazał się w Nowym Targu pierwszy numer „Gazety Podhalańskiej” – tygodnika poświęconego sprawom Podhala, Spisza i Orawy. „Gazeta” odegrała dużą rolę w rozwoju świadomości narodowej, oświaty i twórczości literackiej ludu góralskiego; bez niej bogaty rozkwit podhalańskiej literatury byłby wprost nie do pomyślenia.
Tak więc od roku 1912 ruch ludowy i narodowy na Podhalu, któremu przewodniczyli tacy wybitni pisarze tego regionu jak Kazimierz Tetmajer i Władysław Orkan, programowo objął swoją działalnością również ziemie Spisza i Orawy. Na jego czoło na Orawie wysunęli się w tym czasie ks. Ferdynand Machay i gazda Piotr Borowy. Obaj łączyli działalność polityczną z twórczością literacką i publicystyczną. Ich droga do Polski, a także do polskiego piśmiennictwa nie była łatwa. Działalność literacka jednego i drugiego nie tylko wyrosła w ścisłym związku z ruchem regionalnym i narodowym, jaki rozwinął się po I wojnie światowej zwłaszcza na kresach, ale także została ona przez ten ruch zdeterminowana.
Ferdynand Machay (1889-1967), wykształcony na księdza na Słowacji i Węgrzech, został zafascynowany świetną historią i kulturą polską, a także żarliwością wiary katolickiej w naszym narodzie, na uroczystościach grunwaldzkich w 1910 roku w Krakowie. Wspomina o tym w swojej znanej książce „Moja droga do Polski”:
„Grunwald!… Kazanie Teodorowicza, Bandurskiego i liczne przemówienia na zgromadzeniach nakarmiły nareszcie mą głodną i spragnioną duszę! Tłumy wysłanników z całej Polski napasły moje ciekawe oczy swym widokiem! Nabożeństwo w kościele Mariackim i odśpiewane tam hymny „Boże coś Polskę” i „Boże Ojcze, Twoje dzieci”, rozgrzały moje zimne dotąd serce. Ach, to nabożeństwo! Co to była za doniosła chwila zrozumienia tych dwu słów „my w niewoli”! Stali przy mnie jakiś Polak z Wilna i ksiądz z Poznania. (…) Ja nie śpiewałem, bom ani nuty, ani słów nie umiał. Oglądałem się ukradkiem po kościele: wszyscy śpiewali. Zawstydziłem się bardzo, że ja nie mogę. (…) Z kościoła wyszedłem oszołomiony. Poznałem się z wieloma ludźmi. Kiedy mi mówili, że są z Królestwa, z Białej Rusi, z Polesia, z Podola, miałem chęć zapytać się, gdzie są te kraje i czy tam dużo Polaków, alem się bał, że głupstwo palnę i pozostanę dalej w nieświadomości. (…)
Jadąc z powrotem, chwaliliśmy całą gębą uroczystości krakowskie. Ja wodziłem prym, uważając się już zupełnie otwarcie za nic innego, tylko za Polaka„1
Od tego czasu Ferdynand Machay szybko wysunął się na czoło polskich działaczy narodowych na Górnej Orawie. Walnie przyczynili się do tego mecenas krakowski Franciszek Wojciechowski i jego szwagier Juliusz Jerzy Teisseyre, którzy w roku 1904 spędzili wakacje w Jabłonce i nawiązali kontakt z rodziną Machaya. Oni to m. in. zapraszali do Polski na wycieczki i obdarowywali polskimi książkami. Gdy więc Bednarski wysłał do Jabłonki nauczycielkę, która uczyła czytać, pisać i śpiewać po polsku, miał tu już grunt przygotowany nie tylko przez działaczy z Nowego Targu i Podhala.
Pisać Ferdynand Machay zaczął na rok przed wyświęceniem go na kapłana. W roku 1911 razem z aptekarzem z Jabłonki Sterculą i podnotariuszem sądowym Matonogiem z Podwilka napisał broszurę „Co my za jedni?” Uświadamiał w niej swoich rodaków z Orawy o polskim rodowodzie ich gwary i polskiej przynależności. A gdy zaczęła wychodzić „Gazeta Podhalańska”, przesyłał do niej swoje artykuły, umiejętnie głosząc w nich poglądy o polskości Orawy. Czynił to także w przemówieniach. Jedno z nich wygłosił w maju 1914 roku w Nowym Targu. Wystąpienie to mocno podziałało na mieszkańców Orawy i Spisza, głęboko tkwiących w wierze katolickiej.
Jednak na szeroką skalę działalność agitacyjno-polityczną i publicystyczną mógł przyszły autor książki „Moja droga do Polski” rozwiązać dopiero po zakończeniu I wojny światowej, w której brał udział jako kapelan wojsk austro-węgierskich. Zaraz po opuszczeniu szeregów armii zabrał się energicznie do akcji propagandowej poprzez publikacje, zebrania i wiece. Czasy były trudne, gorące. Z pożogi wojny powstawały nowe państwa, państwa bez wyraźnych granic. Z inicjatywy Kazimierza Przerwy-Tetmajera utworzono Narodowy Komitet Spisza i Orawy, Czadeckiego i Podhala. Ferdynand Machay odgrywał w nim niepoślednią rolę. Dzisiaj istnieje przekonanie, że gdyby nie jego zadziwiająco wielka działalność, gdyby nie jego wyjazd do Paryża z Piotrem Borowym z Orawy i Wojciechem Halczynem ze Spisza do prezydenta USA Wilsona, nie byłoby polskiej Orawy i polskiego Spisza, nie byłoby może innych polskich regionów i miejscowości. Przecież w tej wielkiej, zakamuflowanej grze politycznej nie chodziło wyłącznie o parę bardzo ubogich wsi.
Na okres plebiscytu, do którego ostatecznie nie doszło na Orawie i na Spiszu, przypada też samodzielny debiut książkowy Ferdynanda Machaya. Było nim obszerne sprawozdanie z podróży spisko-orawskiej na konferencje pokojową pt. „Nasi gazdowie w Paryżu”, (1919). Autor omawia tam szczegółowo walkę o przyłączeniu Spisza i Orawy do Polski, a także dzieje wyjazdu gazdów z Orawy i Spisza do Paryża. Książka napisana jest barwnie, nie brak w niej ciekawych anegdot. Tu również należałoby wymienić drugą jego publikację: „Sprawa słowacka” (1920).
Następna książka, w której można znaleźć sporo wiadomości o ludziach tamtych czasów i trudnej sytuacji dźwigającej się po długoletniej niewoli do życia Polski to wspomniana już „Moja droga do Polski” (1923). Ferdynand Machay przedstawił w niej dzieje swojego uświadomienia narodowego, a także swoich licznych rodaków. Kleryk Ferdynand początkowo czuł się Węgrem, a potem był wikariuszem u słynnego słowackiego działacza narodowego ks. Andrzeja Hlinki. Jak do tego doszło, że stał się zagorzałym działaczem polskim, co wówczas działo się na Orawie, Spiszu i Podhalu, a także w całym kraju – wspomina o tym w sposób wzruszający i bardzo ujmujący. Sporo tu także nazwisk ludzi liczących się nie tylko w życiu politycznym odradzającej się Polski.
W okresie międzywojennym tematyka zainteresowań Ferdynanda Machaya uległa ogromnemu poszerzeniu. Ten regionalny działacz stał się teraz równie żarliwym bojownikiem o prawa chłopów i robotników, piętnującym z właściwą sobie namiętnością wszelkie przejawy krzywdy i niesprawiedliwości społecznej. Przyczynił się do tego narastający kryzys i nędza, do jakiej zostały zepchnięte najszersze masy ludowe pod koniec lat dwudziestych. Już w czasie pierwszego pobytu we Francji pracował wśród polskich robotników, poznając ich ciężkie warunki i potrzeby. Z jego to inicjatywy powstało tam pismo „Polak we Francji” , którego przez kilka miesięcy był naczelnym redaktorem. Po powrocie do kraju zostaje mianowany sekretarzem Ligi Katolickiej i redaktorem tygodnika „Dzwon Niedzielny”. W roku 1930 broni rozprawę doktorską pt. „Rozwiązanie sprawy społecznej w ramach Akcji Katolickiej” (Poznań 1931, II wyd.1937).
Najbujniejszy rozkwit publicystyki społecznej przypada u Machaya na lata trzydzieste. Wówczas zamieszcza on w prasie katolickiej i świeckiej niezliczoną ilość artykułów na tematy społeczne i pisze większe rozprawy popularno-naukowe o sprawach ludzi prostych. W pracach tych jednocześnie szuka dróg wyjścia z narastających problemów społecznych i zarazem moralnych.
Poglądy społeczne Ferdynanda Machaya odznaczają się radykalnością. Głosił on potrzebę zbliżenia pracy duszpasterskiej do potrzeb najszerszych mas, postulował skierowanie Akcji Katolickiej na drogę konkretnych poczynań w duchu sprawiedliwości społecznej. Zniwelowanie różnic społecznych i klasowych, podniesienie oświaty wśród robotników i chłopów, otoczenie ich właściwą opieką lekarską – to hasła, które raz po raz – zawsze wypowiadane z ogromną pasją – jak grom spadają na warstwy ziemiańsko – konserwatywne, wywołując u nich zrozumiałe poruszenie i niepokój. „Nie był rewolucjonistą, nie pochwalał przewrotów, od akceptacji socjalizmu wstrzymywał go przede wszystkim ateizm związany z ruchem ideowo-politycznym – pisze W. Wnuk – stał na gruncie ustroju kapitalistycznego, to wszystko prawda – tylko jakże inaczej by ten ustrój funkcjonował, gdyby zostały przeprowadzone wszystkie reformy społeczne, jakich domagał się wielkim głosem ks. Machay, gdyby, co ważniejsze, reformom tym towarzyszył duch miłości i sprawiedliwości, jakiego on sam był przez całe swoje życie uosobieniem”2.
W referacie wygłoszonym w czasie III Studium Katolickiego w Warszawie we wrześniu 1937 roku Machay stwierdził bez ogródek: „Chłopi pragną reformy rolnej drogą parcelacji majątków dworskich po cenie bardzo przystępnej, a nawet bez odszkodowania. Pragną udziału we władzy odpowiednio do 72% swej liczebności w państwie. Pragną takiej reorganizacji szkolnictwa i oświaty, by synowie chłopscy mogli dotrzeć do najwyższych stanowisk umysłowych, a szkoła i oświata były dostosowane do potrzeb i rozwoju wsi. Tego żądają wszyscy chłopi bez różnicy politycznej. A ci, co są w opozycji do obecnego rządu, żądają ponadto nowej konstytucji, nowych wyborów, nowych rządów”.3
W okresie okupacji ks. Machay kontaktował kurierów, ukrywał i wspomagał ludzi nauki i kultury polskiej, pracował w różnych organizacjach charytatywnych, organizował pomoc dla chorych i cierpiących, co daje w miarę pełny obraz tego odważnego, wielkiego duchem i umysłem kapłana, działacza i pisarza.
Społeczne i nowatorskie poczynania Ferdynanda Machaya przyjmowane były przez sfery klerykalno-konserwatywne z widoczną rezerwą, jeśli już nie z jawną krytyką. Około roku 1936 przedstawił on na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego rozprawę habilitacyjną pt. „Działalność duszpasterska Kardynała Radziwiłła u schyłku XVI wieku” (druk 1936). Praca ta jednak nie otrzymała pozytywnej oceny ze strony recenzentów, m. in. zarzucono jej stosowanie „nowych” metod naukowych. Ale ks. A. Klawek wymienia jako jedną z przyczyn nieuznania tej pracy niechętne stanowisko profesorów UJ względem ks. Machaya.4
Należałoby też przypomnieć, że autor „Mojej drogi do Polski” wiele czasu i sił poświęcił ochronie zabytków, pisząc na ten temat sporo artykułów, zwłaszcza dotyczących ołtarza Wita Stwosza i kościoła NMP w Krakowie. Niemałe są także jego zasługi jako redaktora wielu pism, współpracownika licznych wydawnictw, wreszcie jako założyciela i redaktora wielce zasłużonego Wydawnictwa Mariackiego.
Mimo ogromnego zaangażowania się w walce o reformy i sprawiedliwość społeczną, mimo poświęcenia się palącej problematyce ogólnonarodowej, Ferdynand Machay nigdy nie zapomniał o ziemi, która go wydała. Stale pisał do prasy regionalnej i krajowej artykuły na temat Orawy i Podhala. W roku 1928 wydał również powieść „Honorni Orawiacy”, której akcję umieścił w rodzinnych stronach. Niestety, powieść ta okazała się słabą i nie spotkała się ze spodziewanym zainteresowaniem. Dużą natomiast poczytnością i popularnością cieszyły się wydawane i redagowane przez niego „Kalendarze Spisko-Orawskie”, w których sam zamieszczał sporo ciekawych wspomnień i artykułów. Podkreślić należałoby tu także, iż uchronił od zapomnienia niezwykle interesującą i oryginalną twórczość literacką Piotra Borowego, współbojownika o polskość Orawy. Zebrał ją już w ostatnich miesiącach jego życia, opracował i wydał w roku 1938 pt. „Gazda Piotr Borowy”. Inną jego pracą o podobnym charakterze jest „Orawskie wesele”, w którym opisał obrzędy weselne w rodzinnej wsi Jabłonce i zgromadził sporą ilość starych, rzadkich już pieśni ludowych.
W okresie powojennym Ferdynand Machay próbował sił również w dramacie. U jego bliskiej krewnej, Marty Jabłońskiej (zam. w Jabłonce) znajduje się maszynopis dramatu w trzech aktach pt. „Za chmurami – pełno światła”.
W dziedzinie publicystyki społecznej zasługi Ferdynanda Machaya są duże. Należy się wiec spodziewać, że ta strona jego działalności zostanie przez potomnych wysoko oceniona. Jednak dla wielu, a zwłaszcza dla Orawian, autor „Mojej drogi do Polski” pozostanie przede wszystkim jako wspaniały organizator oraz wielki działacz na niwie narodowej i społecznej.
1 F. Machay: Moja droga do Polski, Kraków 1923, s.33-35.
2 W. Wnuk: Na góralską nutę, Warszawa 1981, s. 247.
3 Ibidem, s. 248.
4 Zob. Ks. J. Szkodoń: Działalność społeczna ks. F. Machaya (1889-1967) (Maszynopis)
Jazowski A. „Działalność społeczno-kulturalna Ks. Ferdynanda Machaya” [w:] Podhalanka-Pismo Związku Podhalan, s.40-42, Ludźmierz 1989 r. Numer poświęcony Spiszowi i Orawie.