Józefa i Emil Mikowie, „Orawiacy” z Lipnicy Wielkiej, muzyka orawska

Leon Rydel

Działalność zespołów regionalnych na Orawie ma swoją bogata historię i interesującą drogę prezentowania muzycznego dorobku ludu orawskiego. Nie tylko zresztą na własnym terenie, ale w wielu miejscowościach Polski, a w ostatnich latach również i za granicą. Strój, taniec, śpiew i muzykę orawską chciałyby zobaczyć i usłyszeć nawet tak odległe kraje, jak Kanada i Australia. A wszystko zaczęło się po uzyskaniu niepodległości i ustaleniu terytorialnych problemów ziemi orawskiej.

W roku 1920 na mocy uchwały Rady Ambasadorów sporne wsie górnej Orawy zostały przyłączone do Rzeczypospolitej Polskiej. Już w tymże roku przebywający na skalnym Podhalu w celu zebrania materiałów etnograficznych do swojej pracy „O polskiej muzyce ludowej” – profesor Adolf Chybiński zagląda na Orawę, do przygranicznej wsi Lipnicy Wielkiej, gdzie notuje siedem melodii orawskich; może ta szczęśliwa siódemka była pierwszym impulsem do rozpoczęcia działalności folklorystycznej przez Emila Mikę, którego postać z upływem lat jest coraz wyżej oceniana.

Emil Mika urodził się 15 maja 1896 roku w Lipnicy Wielkiej. Uczęszczał do miejscowej szkoły parafialnej, której kierownikiem był jego ojciec. Po ukończeniu niższego gimnazjum w Trzcianie (Trstená), uczęszczał do seminarium nauczycielskiego w Klasztorze pod Zniewem (Kláśtor p. Znievom). W obu szkołach językiem wykładowym był węgierski. Po przyłączeniu Lipnicy Wielkiej do Polski, cała rodzina Emila wyemigrowała do Namiestowa (Námestovo) w Czechosłowacji, on zaś pozostał, objął po swoim ojcu kierownictwo publicznej szkoły powszechnej, oraz stanowisko organisty parafialnego. Mając lat 26 ożenił się. Oto treść zaproszenia ślubnego: „Maria ze Zwolińskich Machayowa, Wendelin i Hermina z Bosaków Mikowie, mają zaszczyt zawiadomić WP o ślubie swojej córki Józefy z Panem Emilem Miką, swego syna Emila z Panną Józefą Machayówną, który odbędzie się dnia 24 stycznia 1922 r. w kościele parafialnym w Lipnicy Wielkiej”.

Józefa Machayówna urodziła się 13 listopada 1897 roku w Jabłonce Orawskiej. Kiedy wychodziła za mąż, była już znaną działaczką plebiscytową Spisza i Orawy. Była postawy wysokiej, bardzo energiczna. W późniejszym czasie niektórzy nazywali ją „królową Orawy”. Małżeństwo Józefy z Emilem stało się świadomym układem dwojga ludzi opanowanych pasją działalności społecznej, zespoleniem sił w celu podniesienia gospodarności wsi, szerzenia oświaty, utrwalania i kultywowania najcenniejszych właściwości miejscowego folkloru góralskiego. Był to plan wyborny, w którym zakochali się, wyznając sobie miłość wzajemną.

Stroną propagandową Orawy zajął się brat Józefy, ks. Ferdynand Machay, przebywający w Krakowie. Na miejscu natomiast w niedługim czasie powstaje zorganizowane przez Józefę Mikową sprawnie działające koło rolnicze. Emil Mika, nauczyciel o wszechstronnych zainteresowaniach, prowadzi szkołę drzewek owocowych, upowszechnia sadownictwo, warzywnictwo i pszczelarstwo. Prowadzi kursy dla analfabetów, zaczyna w 1924 roku zbierać i notować pieśni ludowe. Organizuje chór mieszany, zespół regionalny „Orawiacy” i kapelę góralską. Z funduszy Towarzystwa Szkoły Ludowej i pracą miejscowej ludności budują Mikowie Dom Ludowy, który otwarto w 1928 roku. Działa już wówczas kółko teatralne, a w 1930 roku powstaje orkiestra dęta.

W tym czasie nauczyciel uczy w szkole wszystkich przedmiotów. Ten uniwersalizm znalazł w Emilu Mice doskonałego, zdolnego i bystrego realizatora, który praktycznie wykorzystywał swoją wiedzę z pożytkiem dla otoczenia. Pewnego dnia zaprowadził mnie nad potok Lipnicę płynący poniżej jego domu, gdzie zobaczyłem obracające się prawie czterometrowe koło wodne, poruszające prądnicę. Mała elektrownia już działała, dając światło w domu, szkole, w kościele, w Domu Ludowym i najbliższych domach. Jako radioamator zaczął od zbudowania detektora, by w końcu zmontować krótkofalówkę. Oprócz zamiłowań technicznych, miał i artystyczne, jak np. malarstwo przez znawców oceniane z aprobatą. Niestety, podczas wojny, poza jednym portretem wszystkie obrazy Emila Miki zaginęły. Uratowany portret przedstawiający Piotra Borowego, delegata Orawy do Wilsona, posiada obecnie rodzina Jabłońskich. Ale nie na tym kończyły się jego zamiłowania i zdolności. Jako syn organisty od dziecka przejawiał zamiłowanie do muzyki, a posiadając słuch absolutny, miał łatwość percepcji sztuki muzycznej. Dobry pianista, organista, dyrygent i nauczyciel śpiewu, poświęcał wiele czasu sprawom muzycznym swego regionu.

Dom Mików był również punktem informacji turystycznej i krajoznawczej dla wycieczek i pojedynczych osób przebywających na Orawie. Można było zadać sobie pytanie, czy rozliczne zajęcia Mików nie „wykończą” ich w jakimś czasie. Ale takie przypuszczenia nie nasuwały się tym, którzy na co dzień stykali się z nimi. Cechowała Mików wielka pracowitość. Odpoczywali w kalejdoskopie różnych zajęć, bo tak układał się ich dzień pracy. Znali dobrze swoje środowisko, pracę na wsi, ludzi, ich sposób myślenia i zwyczaje, co niewątpliwie w dużym stopniu ułatwiało im pracę. Interesujący był charakter Miki. Zawsze pogodny i spokojny, nie afiszujący się swoją pracą, nie czuł się nigdy zmęczony będąc zawsze gotowy do pożytecznych rozmów. Nie stwarzał nigdy klimatu swojej wyższości czy taktycznego zdenerwowania, był bezpośredni i uprzejmy. Szkołą i zespołami kierował spokojnie, umiał wytworzyć posłuch, który wynikał jako naturalna konieczność w dążeniu do wspólnego celu. Posiadał umiejętność indywidualnego podejścia do każdego, szanując godność osobistą i rozliczając różne odcienie góralskiego honoru.

Pani Mikowa, bardziej energiczna i z donośniejszym głosem, odznaczała się łatwością ujmowania ludzi i szybkiego organizowania grup. Żyjący jeszcze członkowie zespołu mówią o Mikach, że byli bardzo dobrzy i mieli poczucie humoru. Oboje uzupełniali się, stanowiąc dobraną parę wspólnie pracującą dla dobra swojego środowiska. Ich dom słynny był z gościnności, z gościnności pożytecznej. Gościnność tam nie była zastrzeżona godzinami przyjęć, ułatwiała kontakty z ludźmi w różnych sprawach, których przecież było tak wiele. W każdym czasie i o każdej porze można było do państwa Mików zapukać, jak do bliskiego i dobrego sąsiada.

Rok 1924 jest datą bardzo ważną w historii badań folkloru muzycznego Orawy. Emil Mika zaczyna zbierać i notować ze słuchu melodie śpiewane przez ludność okolicznych wsi. W ciągu dziewięciu lat zebrał 80 melodii i ich 22 warianty, kończąc pracę zbieracką w 1932 roku. Te 102 melodie zapisał w następujących miejscowościach: w Lipnicy Wielkiej z przysiółkami 68 melodii, w Przywarówce – 2, w Kiczorach – 1, w Polanie – 1, w Lipnicy Małej – 6 melodii, w Rabczycach – 7 melodii, w Chyżnem 7 melodii, w Podwilku 5 i w Jabłonce 3 melodie. Charakterystyczny był wiek śpiewających. Najmłodsza śpiewaczka, piętnastoletnia Emilia Karnafel podała 6 melodii, Karola Skoczyk – lat osiemnaście – podała 7 melodii, Aniela Karnafel – lat dwadzieścia dwa – podała 8 melodii, także dwudziestodwuletnia Anna Jazowska podała ich 7, dwudziestopięcioletni Florian Jazowski podał 4 melodie itd., w sumie śpiewający w wieku piętnaście do trzydziestu sześciu lat prezentowali po kilka pieśni, podczas gdy grupa najstarszych 6 osób w wieku czterdzieści pięć do sześćdziesiąt osiem lat, zaprezentowała tylko 6 melodii. Znajomość wielu pieśni swego rejonu przez młodzież świadczyła dobitnie, że w tym czasie wieś żyła jeszcze tradycyjnym życiem rolniczym i pasterskim, śpiewając przy wypasie owiec i bydła, przy rafaniu lnu, na skubarkach i podczas obrzędów.

Pamiętam, była to sobota, wieczór kawalerski. Bezwietrzna noc na Przywarówce, zamknięta od północy czarną ścianą Babiej Góry. Tylko nieliczne światełka lamp naftowych licho błyskające z okien chat góralskich, pogłębiały ciemność nocy. Spokój, głęboka cisza mącona tylko szmerem potoku, nagle przerwana została donośnym śpiewem idących chłopaków:

Z góry chłopcy, z góry, od wyśniego końca,

pokiel nie najdymy świarnego dziywcyncia!

Głosy tej piosenki odbite od ścian lasów, potęgowane pogłosem, wypełniały całą dolinę. Ale spokój nocy pozostał, zachęcając do słuchania melodii schodzącej coraz niżej i bliżej.

Zaproszony w wieczór zimowy na „skubarki” (zbiorowe skubanie piór gęsich na pierze) do chaty góralskiej, przeżyłem miłe chwile. Dziewczęta siedzące wokół stołu rywalizowały ze sobą, szybkimi ruchami rąk skubiąc gęsie pióra. Towarzyszył tej pracy śpiew pełen ruchu, siły i wesołości, przerywany chwilą żartobliwych rozmów. Potem jedna z dziewcząt znów rozpoczynała nową pieśń, zaraz podejmowaną przez resztę skubiących. Po skończonej pracy poczęstunek z miodu (cukier palony z wodą), placka jęczmiennego i kawy zbożowej. Tymczasem pod oknami gromadzili się chłopcy z muzyką. Po chwili wchodzą do izby, kapela zaczyna grać, rozpoczęły się tańce przeplatane śpiewem. Trwa ogólna zabawa, która w inny wieczór znów się powtórzy na „skubarkach” u sąsiadów.

Ciekawy ten zwyczaj zanotowała Józefa Machay-Mikowa, tworząc „Obrazek z życia ludu orawskiego pt. Skubarki z pieśniami w opracowaniu Emila Miki na solo, chór żeński i czterogłosowy chór mieszany”. Okładkę zaprojektował artysta malarz Kazimierz Puchała, okresowo przebywający na Orawie, gdzie wykonał wiele prac, w tym także tamtejsze pejzaże. Broszurę wydał Związek Górali Spisza i Orawy w 1937 roku.

Pamiętam też dobrze wieczór lipcowy 1935 roku, kiedy na scenie Domu Ludowego TSL w Lipnicy Wielkiej występował zespół orawski prowadzony przez Emila Mikę. Nie wykonał nic nadzwyczajnego. W śpiewie i tańcu ilustrował życie pasterskie na hali. Na widowni goście z Warszawy, profesorowie i młodzież. Cisza, zasłuchanie, tu i ówdzie łzy w oczach. Po skończonym widowisku chwila ciszy, a potem huragan oklasków i jeszcze długo stan wzruszenia. Taka jest siła autentyzmu i siła treści.

Nikt z zespołu podczas występu nie starał się być lepszy od drugiego. Grali samych siebie, śpiewali i tańczyli swoje własne i ojców sprawy. Nie znane było stremowanie czy afektacja, działała siła folkloru. Z widowiskiem tak wystawianym objechał zespół orawski kilka większych miast w Polsce, wszędzie spotykając się z entuzjastycznym przyjęciem.

Tak powstał „Sen bacy – melodramat górski według oryginalnych melodii orawskich, z udziałem chóru mieszanego i solistów dla scen amatorskich” napisany przez Emila Mikę. Broszurę z utworem wydał Związek Spisza i Orawy w 1935 roku, okładkę zaprojektował Kazimierz Puchała.

Autentyczność folkloru powinna czerpać wzory z tradycji. Tymczasem Emil Mika zebrane pieśni orawskie opracowuje w układzie chóralnym. Jest to obok działalności teatrów ludowych druga forma działalności oświatowej, lansowanej przez TSL, a równocześnie przez Towarzystwo Teatru i Chóru Ludowego, którego tradycja na Podhalu sięga 1913 roku. Mikowie więc zgodnie z założeniem TSL prowadzą w Domu Ludowym w Lipnicy Wielkiej ludowy zespół teatralny oraz chór żeński i mieszany. Temu to chórowi TSL sprawiło komplet strojów orawskich, w których koncertował w wielu miastach Polski. W Krakowie chór występował w czerwcu 1934 roku na „Wieczorze Orawskim” w czasie którego o Orawie opowiadał ks. Ferdynand Machay. W grudniu tego roku odbył się występ w Katowicach, oraz w rozgłośni Polskiego Radia. Chór w strojach ludowych stał się doskonałym propagatorem Orawy, a jego śpiew wspaniałym przeglądem folkloru tej ziemi.

Zwrócenie uwagi na właściwe pojmowanie folkloru nastąpiło w czasie Święta Gór w Zakopanem, w pierwszej dekadzie sierpnia 1935 roku. Głównym celem tej imprezy było danie impulsu do utrzymania i rozwoju najcenniejszych właściwości szczepów góralskich Polski oraz ich współpracy. Inicjatywa wyszła od Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, które w roku 1933 miało obchodzić jubileusz 60-lecia. Jednak urządzenie Święta Gór przerastało możliwości jednej organizacji, a wielka powódź latem 1934 roku uniemożliwiła je – odbyło się dopiero rok później.

Byłem przy rozmowie Mików, zastanawiających się nad treścią wystąpienia zespołu. Wiedzieli, że sąd konkursowy Święta Gór pod przewodnictwem prof. Walerego Goetla będzie oceniał zespoły za ich autentyczność regionalną w stroju, śpiewie, tańcu i obrzędowości. Ostatecznie decydując się na pokazanie fragmentu wesela orawskiego.

W Zakopanem, na stadionie sportowym przy ul. Tadeusza Kościuszki, na specjalnym podwyższeniu występowały zespoły. Wśród świerków na tle Tatr przewijały się każdego wieczoru przed oczyma zachwyconej publiczności barwne stroje, różnorodne tańce, melodie piosenek i dźwięki kapel całej ówczesnej góralszczyzny polskiej – od górali beskidzkich i Podhalan po Łemków, Bojków i Hucułów. Zespół orawski otrzymał nagrodę zespołową w swojskim śpiewie orawskim.

Rozmawiałem z Mikami i członkami zespołu. Zadowoleni z nagrody, pełni byli zapału do pielęgnowania tradycji orawskich, dysponując już znajomością właściwości regionalnych innych grup góralskich i znając ich sposoby wykonania.

Następne Święta Gór odbyły się kolejno w Sanoku, Wiśle i Nowym Sączu. Orawiacy oczywiście także brali w nich udział. Jako zespół wyróżniany objeżdżali większe miasta Polski, dając tam koncerty. Występowali w Gdyni, Poznaniu, Warszawie, Lwowie, Chorzowie, a nawet w kopalni soli w Wieliczce.

W dniu 11 listopada 1978 roku w Lipnicy Wielkiej na Przywarówce, rozmawiałem z 70-letnim Ignacym Węgrzynem, dawnym prymistą kapeli Emila Miki. Wspominał siedmiokilometrowe marsze na próby do Domu Ludowego, wyjazdy z koncertami, propozycje Miki dotyczące wspólnego grania w kościele (skrzypce i organy) – czyli dodatkowe próby. Na te właśnie próby mamusia Węgrzyna zareagowała: „Nie będziesz mi tam chodził, najpierw trzeba krowy pasać!” – Węgrzyn dobrze pamięta Emila Mikę, jego inteligencję, uczciwość i wielką troskę o wszystkich. Pamiętał też współtowarzyszy z zespołu: Ignacy Lach grał w kapeli sekund I, Jan Kucek sekund II, Florian Jazowski grał na basach. Prymistą kapeli był również Ignacy Gawęda z Podwilka, do zespołu należeli też Wincenty Kocur i Feliks Kowalczyk (ojciec Emila, obecnego dyrektora szkoły Podstawowej Nr 4 w Przywarówce, kierownika zespołu dziecięcego „Heródki z Przywarówki”), który mieszka w pobliżu Domu Ludowego. Z kobiet Herminę Pindziak i Marię Burtan, która po wojnie w latach 1947/48 współorganizowała zespół regionalny w Jabłonce.

Prawie wszystkie wyżej wymienione nazwiska figurują w metrykach pieśni śpiewnika Emila Miki. Wśród innych nazwisk przytoczonych w śpiewniku, domyśleć się można pozostałych członków zespołu orawskiego. Wszyscy oni w tamtych latach pioniersko rozsławiali po całej Polsce piękno ziemi orawskiej.

Ukazanie się w 1934 roku śpiewnika Emila Miki pt. „Pieśni Orawskie”, wywołało entuzjastyczny łańcuch muzycznych następstw. Jarosław Leszczyński, dyrygent orkiestry teatralnej w Poznaniu, wybrał ze śpiewnika 5 piosenek i opracował je na chór męski i solo: tenor, baryton i bas. W wydaniu zawierającym obok tekstu polskiego również tekst niemiecki, okładkę zaprojektował Kazimierz Puchała. Ukazało się ono w 1937 roku nakładem Związku Górali Spisza i Orawy. W Krakowie prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego Zdzisław Jachimecki opracował 4 piosenki ze śpiewnika na głos z fortepianem, które ukazały się w ilustrowanym magazynie tygodniowym „As”, po dwie w numerze 35 z 29 sierpnia i numerze 36 z 12 września 1937 roku. Prof. Bronisław Rutkowski upowszechnił je zaraz przez krakowskie Radio. Zapalony miłośnik folkloru góralskiego, a w szczególności orawskiego, dr Jerzy Młodziejowski z Poznania, zaproponował kompozytorowi Tadeuszowi Kassernowi artystyczne opracowanie wybranych pieśni (w tym również spiskich), na chór męski a capella i mezzosopran (tenor) solo. Suita spisko-orawska skomponowana została w ciągu dwóch tygodni, w styczniu 1938 roku. Została ona wykonana w Auli Uniwersytetu Poznańskiego na uroczystym poranku spisko-orawskim przez poznański chór „Echo”, którym dyrygował dyrektor Władysław Raczkowski. Ten sam chór śpiewając suitę orawską na ogólnopolskim konkursie śpiewaczym w dniu 5 czerwca 1938 roku, zdobył pierwszą nagrodę. Na drugi dzień suitę usłyszała przez radio cała Polska, a jako stała pozycja repertuaru chóru „Echo”, była jeszcze kilka razy śpiewana na koncertach nowej muzyki góralskiej.

Na tym nie koniec. Kompozytor Józef Swatoń wyłowił 16 pieśni ze zbiorku Emila Miki i dołączając jeszcze z inicjatywy Jana Plucińskiego 9 pieśni spiskich, opracował je w układzie 3, 4 i 5 głosów, przeznaczając zbiór dla chórów amatorskich. Śpiewnik ten ukazał się w Krakowie w kwietniu 1939 roku, nakładem Towarzystwa Przyjaciół Kresów Południowych. W tymże roku redaktor Karol Hławiczka zamieszcza jedną pieśń orawską w kolejnym zeszycie „Podhala”, a Adam Świerzyński uwzględnia kilka pieśni orawskich w zbiorach „Pieśni Podhala”, na głos z fortepianem.

Rosła radość w sercach Orawian, cieszyli się Józefa i Emil Mikowie. Nagrodzony został ich wieloletni trud pracy społecznej. Ich cel – utrwalenie i upowszechnienie kultury muzycznej folkloru orawskiego – został osiągnięty.

Był to ostatni jednak oddech z ukochanej podbabiogórskiej krainy. Po raz ostatni rozmawiałem z Emilem Miką w dziesiątym dniu napaści hitlerowców na Polskę, w czasie przypadkowego spotkania na rynku w Zamościu, zatłoczonym niespokojnym tłumem ludzi. Emil Mika miał na wozie sprzęt radiowy. Czynił uzupełniające zakupy części radiowych, pochłonięty cały tymi sprawami, ale spokojny jak zawsze. Chwila rozmowy i serdeczne pożegnanie. Rozdzieliły nas różne drogi na zawsze.

Po wrześniu Mikowie na Orawę nie mogli wrócić. Zamieszkali w Krakowie na plebanii Zwierzynieckiej u ks. Ferdynanda Machaya. Pani Mikowa pracując w konspiracji, pełniła funkcję oficera łącznikowego między Komendą Główną ZWZ, a Dowództwem Obszaru Południowego ZWZ, będąc jednocześnie jego Generalnym Kwatermistrzem. Emil Mika utrzymywał łączność z władzami emigracyjnymi w Londynie. W nocy z trzeciego na czwarty maja 1941 roku gestapo aresztowało Mików. Józefę Mikową osadzono w więzieniu na Montelupich w Krakowie, gdzie 14 października 1941 roku została zamordowana zastrzykiem fenolu. Za staraniem brata została pochowana na cmentarzu Salwatorskim w Krakowie. Emil Mika zginął 17 października 1941 w obozie oświęcimskim. Oboje mieli wówczas po 45 lat, byli w pełni sił twórczych. Pozostawili jednak po sobie wartości nieprzemijające. Związali Orawę z Macierzą, a żywiołowy po wojnie rozwój życia folklorystycznego na Orawie czerpie swe siły z ich pracy i pozostawionego przez nich źródła. Ciągle jeszcze inspiracje do poszukiwań nie ujawnionych dotychczas folklorystycznych skarbów Orawy wypływają z pracy i oddziaływania tych dwojga wielkich Polaków i społeczników.

Chociaż więc zabrakło Mików, nie zamilkły nuty i słowa orawskie. Bezpośrednio po wojnie, w 1946 roku Józef Swatoń wydaje przez Ludowy Instytut Muzyczny „Pieśni spiskie i orawskie”, na chór 3-głosowy równy, a w 1947 roku pisze artykuł „O orawskim pieśniarzu” (Śpiewak” Nr 6 – 1947 roku). W latach 1947-49 znany kompozytor opracowań pieśni ludowych Józef Karol Lasocki, opracowuje trzy pieśni orawskie na chór mieszany a capella i jedną na męski a capella, wydane przez Państwowe Wydawnictwo Muzyczne.

Wreszcie w 1956 roku i ja spotkałem się ponownie z nutą Orawy. W listopadzie tego roku otrzymałem egzemplarz zbiorku „Pieśni orawskich” Emila Miki z 1934 roku, z poleceniem zaprojektowania materiału nutowego do nowego wydania. Równocześnie wręczono mi rękopis pracy prof. Adolfa Chybińskiego pt. „Pieśni ludu polskiego na Orawie” z zadaniem wybrania materiału nutowego z części analitycznej i zredagowania ich na matrycach nutowych. Przykładów nutowych do części analitycznych było więcej, aniżeli nut w śpiewniku, co świadczyło o znaczeniu tej pracy, jako wyniku badań nad folklorem orawskim. Przez tydzień pracy, na moim stole przesuwał się z kolejnymi pieśniami obraz Lipnicy Wielkiej dawnych dni. Odczuwałem zarazem wielką satysfakcję, że właśnie „Pieśni orawskie” otwierają nową serię wydawniczą PWM i stanowią tom I Materiałów do Polskiej Muzyki Ludowej. Dzieło ukazało się w 1957 roku, łącząc owoc pionierskiej pracy zbierackiej Emila Miki z lat 1924-1934, z pracami muzykologa prof. Adolfa Chybińskiego, pisanymi w latach 1939-1945.

Co jakiś czas wzbogaca polską kulturę muzyczną nowe opracowanie, lub nowe wydanie orawskich melodii. W 1963 roku Państwowe Wydawnictwo Muzyczne w serii „Polska Literatura Chóralna”, rejestrującej najwartościowsze utwory kompozytorów polskich w układach trudnych, wydało długo wyczekiwaną „Suitę orawską a capella i mezzosopran (tenor) solo” Tadeusza Zygfryda Kasserna, dedykowaną dr. Jerzemu Młodziejowskiemu. Znowu przetworzone artystycznie pieśni orawskie Emila Miki ujrzały światło dzienne, rozwijając naszą muzykę chóralną i popularyzując uroki ludowej twórczości orawskiej.

Jak widać, nieprzemijające są zasługi Emila Miki. Dostrzegając je odtwórcy, słuchacze i naukowcy, np. Jadwiga Sobieska w swym artykule pt. „Folklor muzyczny w praktyce i nauce” tak je podkreśla: „Jeśli chodzi o zasoby materiałowe folkloru muzycznego, to w dwudziestoleciu międzywojennym ukazały się bardzo poważne zbiory pieśni ludowych, do których między innymi zaliczamy <<Pieśni Orawskie Emila Miki>>”.

Pamiętają o swym krajanie przede wszystkim na Orawie. Postać Emila Miki i jego żony przypomniano w orawskim numerze „Podhalanki” z 1977 roku artykułem Piusa Jabłońskiego rodem z Lipnicy Wielkiej, a Emil Kowalczyk z Lipnicy Wielkiej, czcząc trud i pamięć tego działacza użył śmiałego, ale w pełni uzasadnionego porównania: “Emil Mika – Kolberg Orawski”.

Leon Rydel, Józefa i Emil Mikowie, "Orawiacy" z Lipnicy Wielkiej, muzyka orawska, Orawa. Rok X, 1998, nr 36, s. 48-58 - ze zbiorów Gminnej Biblioteki Publicznej