Od dawien dawna Orawę uważa się za krainę, która nie dzieli a łączy ludy. Leży bowiem na granicy dwu państw, dwu narodów. Tu stykało się kilka etnicznie różnych kultur- wołoska, polska, słowacka, węgierska, a nawet niemiecka. Stosunkowo niski, jak na warunki górskie, przebieg ważnego wododziału europejskiego pomiędzy Morzem Czarnym a Bałtykiem od lat ułatwiał ludziom nawiązywanie kontaktów. Tędy przebiegały ważne trakty handlowe- w starożytności droga bursztynowa, w XIV wieku solna, później miedziana, a bliżej nas turystyczna, gospodarcza, a nawet przemytnicza…
Babia Góra stanowi charakterystyczną dominantę dla Górnej Orawy- zarówno tej leżącej w granicach Polski jak i po stronie Słowackiej. Kraina ta rozciąga się u stóp tego potężnego masywu. Góra ta odgrywa w świadomości Orawiaków od pokoleń specyficzną rolę. Otoczona jest nimbem świętości, czci i hyru. Zaiste trzeba było wykazać niemało odwagi, samozaparcia i determinacji, by zdecydować się na życie w tych niebywale trudnych warunkach. Gleby są bowiem tutaj płytkie, gliniaste i skaliste, a więc nieurodzajne. Zaś przy surowym klimacie wysokogórskim, gdzie okres wegetacji jest niezwykle krótki- trudno uzyskać zadowalające plony. Miejscowi górale śpiewają więc przekornie:
Ej, ta naso Orawa, slynie ino za to,
Ze trzisto dni zimy, reśte samo lato.
A ludność na Słowackiej Orawie powiada: U nás je len týždien leta, len newieme kedy? A oto sugestywne słowa innej przyśpiewki:
To orawskie pole same rygociska,
Nie uzyjes zycio jacy robociska
Zaś tato księdza Fedynada Machaya optymistycznie i honorowo mawiał: Owsiany palcek to nie głód, a lniano kosula, to nie nagota…Właśnie ów optymizm i jakieś góralskie samozaparcie pozwalały znosić te wyjątkowo trudne warunki życia. Sądzę, że dość trafnie oddaje to następujące spostrzeżenie: Bystry, zacięty, uparty on sobie góral z tych dawnych czasów(…) pochodzi z Jabłonki- czyta gazety, książki, Sybillę i listy beciarskie, a wszystko na głos. Półkoszyki i koszyki plecie, pali tabak w krótkiej fajeczce.1/
Wsie orawskie skupiły się głównie nad potokami, ciągnąc się malowniczo wzdłuż ich dolin często na kilkanaście kilometrów. Domy stawiano frontem na południowy wschód, tym sposobem wykorzystując nasłonecznienie. Zaś od kąśliwych i zimnych wiatrów zachodnich, które przeważają na tych terenach, chroniły jaty tj. obite deskami północno –zachodnie części budynków. Często schronienie przed tymi wiatrami wzmacniano, sadząc od tej strony jesiony czy też inne drzewa. Oprócz względów praktycznych miało to także wymowę estetyczną. Zasadniczym pokryciem dachowym (najpierw czterospadowe wywodzące się z pasterskich szałasów, a później przyczółkowo- naczółkowe i nowsze dwuspadowe) był gont, chociaż spotykało się także strzechy słomiane- zwłaszcza we wsiach dolinnych. Na Orawie dość popularny stał się dom z tzw. wyżką. Na taką budowę mogli pozwolić sobie jedynie zamożniejsi gazdowie, gdyż wymagał on więcej drewna budulcowego. Jego geneza wywodzi się z budów stawianych przy prastarym szlaku handlowym północ- południe, gdzie owe wyżki stanowiły rodzaj magazynu. O tego rodzaju budynku zadecydowały znów względy praktyczne. Przy krótkim, często mokrym i zimnym lecie- taka wyżka stanowiła doskonałe miejsce do dosuszania zebranych plonów. Ponadto taki dom świadczył o randze społecznej gazdy i jego estetycznych upodobaniach.
Las dostarczał przeróżnorodnego materiału, który miejscowi ludzie potrafili sprawnie wykorzystywać do gospodarskich potrzeb. Sami robili sprzęt gospodarczy i meble. Niemal w każdym domu stał warsztat tkacki. Dodatkowo zajmowali się murarstwem, bednarstwem, ciesielką, budarstwem, gonciarstwem itp. Górale ci byli doskonałymi drwalami, wozakami, pełtnikami ( flisakami)- dla celów spławiania drewna budowali na wielu górskich potokach cały system tajchów.
Z chwilą przejścia na rolniczy tryb gazdowania i dążności do samowystarczalności uprawnej – zaczęto hodować krowy, a jako główną siłę pociągową woły. Właśnie hale i polany śródleśne Babiej Góry stanowiły znakomite tereny do wypasania tych zwierząt. W roku 1615 Lipnica Wielka, w katastrze której znalazła się spora część Babiej Góry mogła tam wypasać 400 owiec. Jednak już od XVIII wieku obserwuje się powolny spadek wypasu. A w latach 1874-1898 na podszczytowej hali wypasano150 wołów roboczych i 50 młodych, zaś w roku 1914 już tylko 100 par drobiazgu i 10 bycosków. Ów wypas zakończył się w latach 40- tych XX wieku. Wówczas pasło się na halach babiogórskich jeszcze kilkadziesiąt wołów. Natomiast szałaśnictwo owczarskie zachowało się w formie reliktowej u podnóża tej góry do dzisiaj, ale bacami najczęściej są górale podhalańscy.
Mimo wyjątkowej gospodarności górali orawskich, którzy od wczesnego ranka do późnych godzin nocnych harowali na tej nieurodzajnej ziemi, nie uzyskiwali oni wystarczających zbiorów. Jeżeli do tego doszły okresy zimna i deszczu (jak np. w roku 1615, 1687,1715/16, 1812/13 czy też w latach 1928/29)- panował tutaj nieprawdopodobny głód, a ludzie żywili się gałązkami jedliny i korą z drzew. Niektórzy z nich najzwyczajniej zamieniali się w żebraków. Niestety wielu ludzi takich lat po prostu nie przeżyło. Poza tym niemal cykliczne w minionych wiekach przychodziły okresy moru i różnych epidemii bezlitośnie dziesiątkujących ten spracowany lud, a relikty tego pozostały do dzisiaj w postaci morowych cmentarzy.
Zaradni Orawianie chwytali się każdej roboty. Wielu z nich znajdowało ją w lasach, gdzie na zlecenie Panów Orawskich czy później pracowali przy zrębach, zwózce, rzecznym transporcie drewna (słynni pełtnicy) aż do Bytczy, a nawet Budapesztu. Imali się przeróżnych zajęć rzemieślniczych- najczęściej na swoje potrzeby, żeby nie wydawać grosza na sprzęty domowe i gospodarskie. Niewielkie nadwyżki służyły do wymiany z sąsiadami, bądź też sprzedaży na jarmarkach. Lasy, które pokrywały Orawę w ponad 60%, stanowiły dla nich swoistą rekompensatę za nieurodzajne rolnictwo. Służyły one bowiem jako materiał budowlany, opałowy i zbieracki. Zaś runo leśne stanowiło ważną pozycję w wyżywieniu rodziny, a nawet pewnego zarobku. Tam też uprawiano łowiectwo. Do dzisiaj na tych terach mówi się: Las niejednego wyprowadziół z biydy…
Spore dochody przynosiła uprawa lnu, a właściwie jego obróbka- a to za sprawą cesarza Józefa II syna Marii Teresy, który kontynuował reformy wielkiej monarchini, mające na celu polepszenie doli ludu. To dzięki niemu sprowadzono tutaj krosna śląskie, na których można było tkać szersze płótno. Niemal w każdym domu na Orawie znajdował się warsztat tkacki, gdzie tkano płótno. Len na większą skalę uprawiano w naszych wsiach już od 1619 roku. Okres maksymalnego rozwoju przypadł na przełom XVIII/XIX wieku, a roczna produkcja płótna na Orawie sięgała 250 tysięcy metrów bieżących. Surowe płótno skupowano w każdą niedzielę i święta po mszach świetnych w Orawce i Jabłonce. Ażeby pokryć wzrastające zapotrzebowanie, a wytwarzanego także dla wojska i kolei, nabywano len w sąsiednich terenach- Podhale, Jordanowszczyzna, a nawet z okolic Krakowa. Produkowane w domowych warsztatach płótno było skupywanie przez tzw. platenikow (płócienników) i to stanowiło poważny dopływ gotówki do budżetów domowych. Źródła oznaczają ten czas dla Orawy jako aurea aetas (złoty wiek). Istotnie z obróbki lnu i płótna czerpano znaczące dochody, a przy tych pracach zatrudniani byli niemal wszyscy członkowie rodziny. Nici kręcono nawet przy pasieniu krów, opracowując technikę przędzenia bez motowidła. Powstawały tutaj pierwsze farbiarnie i magle- po dwie w Słanicy i Jabłonce już w roku 1728, dając prace kolejnym mieszkańcom. Płóciennicy – dzięki glejtowi otrzymanemu od sejmu węgierskiego- sprzedawali go na jarmarkach w głębi Austro- Węgier, a nawet docierali do Azji Mniejszej i Egiptu. Poprzez ten handel stawali się oni ludźmi zamożnymi- odróżniało ich od innych mieszkańców murowane budownictwo oraz ubiór już na miejską modę. Takie domy można jeszcze spotkać w Bobrowie, Zubrohlawie i Stefanowie, a w Lipnicy Wielkiej ślady w sołectwie Murowanica, której nazwa właśnie pochodzi od owych budowli. Oni fundowali przydrożne figury kamienne i kapliczki oraz partycypowali w budowę kościołów. Niestety ten pomyślny dla Orawców okres przerwało wprowadzenie ograniczeń na takie prowadzenie handlu, a także dynamiczny rozwój przemysłu lekkiego na Węgrzech.
Mimo słabo rozwiniętej sieci szkolnej i braku tradycji oświatowych młodzi i ambitni Orawianie wyrywali się do szkół, by poprzez wykształcenie awansować w społecznej hierarchii. Nie było to jednak zjawisko powszechne. Chociaż w pewnym stopniu umożliwiały to władze węgierskie, które wprowadzały ulgi dla młodzieży z ubogich rodzin i rejonów. Już w spisie uczniów z 1651 roku w gimnazjum w Podolińcu spotykamy Orawiaków m.in. z Lipnicy i Rabczyc.Wymagało to nadzwyczajnego wysiłku ze strony młodzieńca i jego rodziny. Najczęściej wakacje spędzał poza domem- zwykle na południu Węgier,(…)gdzie było łatwiej o zarobek, a żywność była tańsza. Tam podejmowali różne prace zarobkowe, z fizycznymi włącznie. Jak przystało na górali, Orawiacy byli na ogół pojętni i mieli duże uzdolnienia manualne.Wymownie taką drogę przedstawił mój rodak mgr Pius Jabłoński w sugestywnym wspomnieniu „Z Orawy w świat”.
Jednak przeludnienie, które towarzyszyło tej ziemi niemal od zarania osadnictwa, dawało się coraz bardziej we znaki i w związku z tym wielu autochtonów musiało emigrować za chlebem. Cóż region ten nigdy w swojej historii nie był samowystarczalny i zawsze stanowił ogromny potencjał eksportowej siły roboczej. Już właściwie w zaraniu osadnictwa mieszkańcy udawali się na niższe tereny, wynajmując się do prac polowych, a jako wynagrodzenie otrzymywali zboże, którego tak brakowało im na Orawie. Potem były to emigracje na tzw. Dolną Ziemię (dzisiejsze Węgry), skąd przepędzono Turków. Część Orawiaków pozostała tam na stałe. Duży rynek pracy stanowiły takie miasta jak Budapeszt, Wiedeń i Bratysława. Całe dzielnice stolicy Węgier w XIX wieku wybudowane zostały rękoma Orawiaków, którzy uchodzili za znakomitych murarzy i cieśli. Natomiast kobiety zatrudniane były tam w sadownictwie i warzywnictwie. Nieco później nastąpiły liczne, ale sezonowe emigracje zarobkowe do Prus i Czech, a potem już oczywiście stałe do Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Szczyt uchodźctwa za wielką wodę przypadł na początek XX wieku, kiedy to z tych ziem wyjechało aż 20 % ludności. Skutkiem tego w roku 1921 odnotowano na Orawie najniższą liczbę ludności od 1785 roku.
Nadgraniczne położenie, skomplikowane dzieje i trudne warunki bytowania wytworzyły tutaj typ człowieka o złożonej osobowości. Orawianie uchodzą za ludzi robotnych, zaradnych i gospodarnych, niezwykle życzliwych, gościnnych i serdecznych, ale trochę nieufnych, skrytych i sceptycznych. Stworzyli własną oryginalną kulturę. Owo nadgraniczne położenie sprawia, iż na ziemie te w różnych okresach dziejowych z różnym natężeniem oddziaływały poszczególne centra- Budapeszt, Bratysława, Wiedeń czy też Kraków i Warszawa. Ludność pogranicza zawsze jawi się dla owych ośrodków jako coś nietypowego i niezrozumiałego, by nie rzec podejrzanego i niepewnego. Są oni przez to nieco inaczej traktowani przez oficjalne państwowości- najczęściej przeznacza się na te rejony mniej środków, co wpływa na spore opóźnienie rozwojowo- techniczne. Niemniej Orawa zawsze uchodziła za region, który łączy, a nie dzieli narody. Sprawia to, iż ludzie są tutaj tolerancyjni i otwarci na współpracę oraz współdziałanie, akceptujący inność.
Najwyraźniejszym wyróżnikiem Orawiaków pozostaje jeszcze gwara, którą większość z nich posługuje się na co dzień- nawet częściowo młode pokolenie i cząstkowo inteligencja. Niestety gorzej przedstawia się inny identyfikator – mianowicie strój ludowy. Gdyby nie działalność zespołów folklorystycznych, nie byłby on już widoczny na tych terenach. Jednak trzeba jasno pokreślić, ze strój ten jest cząstkowy, ubogi i nie oddaje różnorodności odzienia orawskiego. Wielu mieszkańców ubranych po orawsku można było jeszcze spotkać w niektórych wsiach w latach 60- tych ubiegłego stulecia. Zanik tradycyjnego odzienia orawskiego datuje się już od czasów międzywojennych.. Chociaż niedawno dzięki działalności regionalistów powoli odradza się ubiór orawski i wielu ludzi sprawiło sobie własny odziewek, który ubierają z okazji ważnych uroczystości regionalnych, państwowych i kościelnych, a ostatnio także rodzinnych. Odzienie orawskie ulegało także przeróżnym wpływom oraz modom i wyraźnie można odczytać owe inspiracje. Oczywiście najwcześniej były wołoskie później słowackie i węgierskie, a teraz podhalańskie.
Podobnie ma się z orawska muzyka, o której się mówi, iż jest jedną z najbardziej nastrojowych wśród góralskich. Zaś śpiewka jest pełna melancholii, zadumy i tęsknoty, a tańce indywidualne i gromadne- żywiołowe i siarczyste. Muzyka wtórowała od zarania dziejów góralom orawskim – słychać ją było na leśnych polanach i górskich halach oraz polach uprawnych i dziedzinach. Towarzyszyła im na co dzień i od święta, podczas radości i smutku. W pieśni zawierali swoje przeżycia, doznania i tęsknoty – stanowią one cenne źródło wiadomości o ich życiu i dziejach. To wszystko trafnie dopełnia i ukazuje uczucia, temperament oraz psychikę ludu gazdującego pod Babią Górą.
Podobnie wyróżnia się budownictwo ze wspaniałymi figurami kamiennymi ze słynnego zakładu w Białym Potoku, nastrojowymi dzwonniczkami loretańskimi i przydrożnymi kapliczkami, które tworzą swoistą galerię w przyrodzie, wymownie zaświadczając o historii oraz wydarzeniach dziejących się na tych terenach. Niemal w każdej wsi spotkamy- przynajmniej w wersji stylizowanej- typowy kiedyś dla Orawy dom z wyżką. Na szczęście przemija już moda na stawianie „murowańców”, a budowane są domy mniejsze i nawiązujące do orawskiej tradycji architektonicznej.
Ów nawrót do korzeni nie można jeszcze nazwać renesansem orawskiej kultury ludowej, ale obiecującym symptomem na przyszłość. Wiele zależeć w tej materii będzie od pracy szkół, podejścia kościoła i wytworzenia odpowiedniego klimatu w orawskich rodzinach, a także samorządach gminnych i aktywności organizacji pozarządowych o regionalnym charakterze.
Z bogatym dorobkiem kultury materialnej Górnoorawców można się zapoznać w Muzeum- Orawski Park Etnograficzny w Zubrzycy Górnej. W niedalekiej Orawce zbudowana jest najstarsza świątynia w tym rejonie- perła sakralnego budownictwa drewnianego, zaliczana do światowego dziedzictwa kulturowego. Pozostałe kościoły są murowane w charakterystycznym dla tego rejonu stylu józefińskim łączącym elementy baroku i klasycyzmu. W całym tym regionie znajduje się sporo interesujących figur kamiennych ze słynnego białopotockiego warsztatu. Swoistego uroku dodają również drewniane dzwonnice loretańskie- zwykle po kilka w każdej wsi. Po stronie słowackiej u podnóża Babiej Góry w dawnej leśniczówce pomysłowo zorganizowano fascynujące muzeum poświęcone dwóm wielkim piewcom słowackim tej ziemi Pavlovi Országhovi Hviezdoslavovi i Milovi Urbanovi.
Ziemia orawska to trudna ziemia, ale mająca w sobie jakiś tajemniczy magnes, który zatrzymuje tutaj jej synów i córki, a także przyciąga wielu miłośników i sympatyków. To dzięki ich zaangażowani, ofiarności i poświęceniu – okolice te się rozwijają, ładnieją i zachowują swoją oryginalność oraz urok. Działania tych obywateli znacznie wyprzedzają, a nawet zastępują pomocniczą i opiekuńczą rolę państwa. Są to ludzie z charakterem, bo tylko tacy mogą służyć Orawie.
Emil Kowalczyk
z archiwum rodziny