Czasem mam takie nieodparte wrażenie, że Orawa milknie, z dnia na dzień, z roku na rok, coraz bardziej, coraz mocniej. Czasem się z nami przekomarza, czasem nawet powie nam prawdę w oczy. Ale najczęściej milczy. Tak stanowczo i do bólu. I co gorsze mam takie nieodparte wrażenie, ze za chwilę Orawa zamilknie na zawsze.
Odchodzą od nas dźwięki dawnej Orawy. Nie słychać odgłosów klepania kosy, koszenia, nawoływania w polach, dzwonka zawieszonego u szyi konia ciągnącego sanie zimową drogą. Ale nawet te dźwięki, które pozostały, są często fałszywe. Słychać jeszcze orawskie melodie, pieśni, opowieści, ale są one jakby zawieszone w próżni, oderwane od korzeni, są tylko atrapą, brakuje w nich tego, co najważniejsze: źródła, przyczyny.
Często to nasza wina. Jesteśmy głusi na dźwięki dawnej Orawy, a otwieramy szeroko uszy na dźwięki współczesności. Nieświadomie wpadamy w tryby medialnego świata. Liczy się to, „coby ino wyzierało, coby ino gwarzyli, coby ino na nos poziyrali”. Aby zdobyć nagrodę, być w swoim mniemaniu najlepszym, aby pojawiło się kolejne zdjęcie na facebooku itp. Jeżeli ważne jest tylko to, aby „wyzierało”, Orawa niedługo zamilknie, tak śmiertelnie.
Robert Kowalczyk