Chciałbym tak czasem przenieść się na początek XX wieku. Usiąść w aptece u Eugeniusza Sterculi i wsłuchiwać się w ówczesne rozmowy. Wpatrywać się w rozpalone oczy orawskich działaczy i słyszeć słowa o odpowiedzialności za „rodną ziemię”, o przywiązaniu do tradycji ojców, o poszukiwaniu polskości w orawskich zakamarkach dziejów. Tak w ich oczach widzę to, co najważniejsze: troskę i miłość.
Siadam więc i czytam dawne zapiski księdza infułata Ferdynanda Machaya, księży Sikorów, Borowego, Sterculi i Matonoga. W każdym ich słowie rodzi się orawski regionalizm. Świadomy, wynikający z potrzeby serca, uporządkowany i wykraczający w przyszłość. I co chwilę pojawia się uporczywe, skądinąd mocne pytanie, czy dzisiaj istnieje coś takiego, jak „orawski regionalizm”, a jeżeli tak, to w jakiej jest kondycji.
Wydaje mi się, że na stulecie odzyskania niepodległości, my Orawcy powinniśmy stworzyć program rozwoju ruchu regionalnego na Orawie na następne 100 lat, z odpowiedzialnością, z dala od polityki, od podziałów i próżnych ambicji. To jesteśmy winni naszym orawskim ojcom niepodległości.